środa, 1 maja 2013

Rozdział 24


- już nie śpisz?- zapytał Mario kiedy tylko otworzyłam oczy
- nie
-co dzisiaj robimy?
- ja muszę dzisiejszy dzień spędzić z moimi rodzicami – powiedziałam z grymasem

Po kilku minutach byłam gotowa do wyjścia. W drodze na śniadanie wstąpiłam jeszcze po moją przyjaciółkę. O dziwo była już ubrana. Spodziewałam się raczej, że będę musiała wyciągać ją siłą z łóżka, a potem ubrać i uczesać. A tu proszę jakie miłe zaskoczenie. Widocznie Marco dobrze na nią działa. Gdy weszłyśmy na stołówkę nasi ojcowie rozmawiali z jakimś facetem. Mój tata od razu zawołał mas do siebie.

- poznajcie pana Adama.
- dzień dobry – powiedziałyśmy równo
- dzień dobry – wyciągnął do nas rękę – miło mi was poznać
- nam również
- mam córkę w waszym wieku. Na pewno się za kumplujecie – wskazał palcem na blondynkę która właśnie nakładała wędliny na talerz.
- przepraszam, ale muszę iść to toalety – powiedziałam i pociągnęłam Ewkę za sobą 
- co jest grane?
- ta dziewczyna
- co z nią?
- wczoraj kilka razy podchodziła i próbowała poderwać Mario
- a co on na to?
- olał ją
- to w czym problem?
- w tym, że ona widziała mnie i Mario razem. Teraz pewnie wygada wszystko rodzicom, a ja będę miała szlaban do końca życia co gorsza zabronią mi spotykać się z nim.
- nie przesadzaj. Ona nie wie że ty jesteś córką kolegi jej taty
- oni chcę nas zapoznać
- oni wyjeżdżają za 3 godziny
- to jeszcze sporo czasu
- wcale że nie. Pójdziemy teraz do swoich pokoi, a za 3 godziny pójdziemy do rodziców. Tej dziewczyny już nie będzie, a my spędzimy czas z rodzicami.

Zrobiłyśmy tak jak powiedziała Ewa. Razem z chłopakami siedziałyśmy w pokoju i bawiłyśmy się w najlepsze. Nie myślałam, że ten plan zadziała, ale jednak. Chyba częściej będę słuchała Ewki. Po 3 godzinach mile spędzony z piłkarzami Borussii. Poszłyśmy do rodziców. Przed nimi udawałyśmy, że od śniadania chodziłyśmy po całym hotelu i ich szukałyśmy. Siedziałyśmy tak z rodzicami parę godzin. Tego nam właśnie brakowało. Usiąść i pogadać z rodzicami. W Polsce nie mają na to czasu. Bez przerwy jakieś wyjazdy służbowe, spotkania. Doszło nawet do tego, że zatrudnili dla mnie „opiekunkę”. Cieszę się, że mam przy siebie kogoś takiego jak Marta. Zawsze mogę na nią liczyć, gdy mam jakiś problem. A co ważniejsze zawsze przy mnie jest. I kiedy rodzice wyjeżdżają w jakąś służbową podróż nie muszę siedzieć sama w tym wielkim domu. Nawet nie wiem kiedy nasza rozmowa weszłam na temat tej blondynki.

- szkoda, że już nie poznacie Kasi. Naprawdę sympatyczna z niej dziewczyna.
- kochanie dla niej dobrze, że już wyjechała.
- dlaczego? - zapytałam z zaciekawieniem.
- wczoraj, kiedy ten Goetze z Borussii Dortmund zorientował się, że ojciec Kasi wyjechał zaczął się do niej przystawić. No dobra dziewczyna ładna mogła się mu podobać, ale cały dzień obściskiwał się z jakąś w jacuzzi. Takiemu to bym przywalił. Co z tego, że dobry piłkarz skoro kobiet nie szanuje.
- naprawdę?! Tak zrobił?! - z trudem powstrzymałam śmiech.
- po jego wypowiedziach w telewizji myślałem, że jest inny, a okazało się że...-przerwał – patrzcie!
- gdzie?
- patrzcie kto się obok na leżakach rozłożył.
- kto to jest? - Zapytałam udając, że nie mam pojęcia kim ci są mężczyźni
- to Reus i Leitner
- kto?
- takich dwóch z Borussii Dortmund
- aaa...
- idę po autografy – powiedziała mama po czym wyciągnęła z torby notes i długopis.

Miałam niezły ubaw z tego jak kaleczy niemiecki, a chłopaki patrzą na nią jakby była kosmitką. Może i moja mama jest dobrze wykształcona, może i jej firma odnosi wielkie sukcesy, ale za tłumacza to ona się nie nadaje. Postanowiłam ukrócić cierpienia jej i chłopakom. Podeszłam do nich i robiłam za tłumacza. Po tej akcji Mo i Marco nie chcieli chyba, żeby moja mama znów o coś ich poprosiła, bo zebrali swoje rzeczy w poszli sobie. Jeszcze chwilę siedziałyśmy z rodzicami. Później poszliśmy wspólnie na kolację. Rodzice odprowadzili nas do pokoju. Chcieli wejść do środka, ale ja nie mogłam ich tam wpuścić. Przecież tam mogliby znaleźć jakieś rzeczy Mario, albo co gorsza spotkać samego piłkarza. Powiedziałam, że jesteśmy już bardzo zmęczone i chcemy się jak najszybciej położyć spać. Dobrze, że rodzice za wszelką cenę nie chcieli wejść do pokoju. Byli w nim wszyscy piłkarze, a pokój wyglądał jakby przeszło po nim tornado. Ja od razu poszłam do łazienki wziąć prysznic, a chłopaki w tym czasie mieli ogarnąć porządek. Nie będę za nimi sprzątała. Jak się domyśliłam biedny Mario został z tym wszystkim sam.

_________________________________________________________________________________
 Nasze pszczółki grały wczoraj świetnie. Niestety nie udało się wygrać, ale na cale szczęście udało się awansować. Jak oceniacie ten mecz?
Dziękujemy wszystkim za komentarze pod poprzednimi rozdziałami :) 

2 komentarze:

  1. Udało się awansować na finał, i to jest najważniejsze ♥
    Rozdział zajebisty, kocham te opowiadanie <3
    Czekam na nexta!
    Zapraszam do mnie http://bvbstory.blogspot.com/2013/05/rozdzia-6.html miły byłby też komentarz :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. boskie <333
    zapraszam http://lewy-go-away.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń