wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział 41

Już od ponad miesiąca nie kontaktowałam się z Mario. On kilka razy w ciągu dnia dzwoni i wysyła SMS-y, przychodzi nawet do mieszkania. Moje rzeczy od jakiegoś czasu są już spakowane, jednak coś mnie tu trzyma i nie pozwala wyjechać. Rozmawiałam właśnie z Przemkiem, kiedy zadzwonił telefon, na wyświetlaczu pokazało się zdjęcie Ewki.

- Co tam? O której wrócicie? - zaczęłam rozmowę
- Oliwia, to ja Mario. Proszę nie rozłączaj się, daj mi chwilkę. Musimy porozmawiać.
- Masz rację. Musimy porozmawiać o 15:00 przed SIP

Dochodziła 15:00, ubrałam buty i i poszłam przed stadion. On już tam był. Wszystko wróciło. Miałam ochotę się do niego przytulić i już nigdy nie puszczać. W milczeniu poszliśmy do kawiarni. Dopiero po złożeniu zamówienia Mario przerwał tą niezręczną ciszę.

- Co się stało? Dlaczego nie chcesz być ze mną?
- Dlaczego? Jeszcze pytasz?
- Rozwaliłeś nasz związek. Nie chcę by nasz dziecko miało takiego ojca.
- Nie rozumiem co się stało.
- Teraz to już nieważne, już i tak za późno. Nie chcę nic od Ciebie. Nie musisz płacić alimentów, ani brać udziału w wychowaniu dziecka. - powiedziałam i wstałam - Jak mogłeś mnie zdradzić? - dodałam ze łzami w oczach i odeszłam

Widziałam że za mną biegnie, więc wsiadłam do taksówki i pojechałam do mieszkania. Spakowałam potrzebne rzeczy, wzięłam prysznic i pojechałam do szpitala. Mój plan to urodzić i tez wiedzy Gotzego wrócić do Wrocławia.

W rannych godzinach było już po wszystkim, Mam syna. Imienia jeszcze nie wybrałam. Trochę tu posiedzę, więc mam czas. Strasznie tęsknie za Mario, chciałabym żeby był tu teraz ze mną i naszym dzieckiem, ale nie jestem w stanie wybaczyć mu zdrady.
Jestem tu już od tygodnia. Dzisiaj w końcu mam wyjść, a jutro wrócić do Polski. Mario w dalszym ciągu nie wie że ma syna. Po południa ze szpitala miała nas odebrać Ewa. Kończyłam właśnie pakować swoje rzeczy, kiedy ktoś wszedł do sali.

- Nareszcie jesteś. Mam już dosyć siedzenia tutaj - powiedziałam nie przerywając czynności
- Hej - usłyszałam jego głos
- Co ty tutaj robisz? Gdzie Ewka? Skąd wiedziałeś, że...
- Ewka nie mogła przyjechać, więc poprosiła mnie, a ja chyba mam prawo zobaczyć...
- Swojego syna - dokończyłam
- Mam syna?
- Nie ciesz się tak tylko odwieź nas do domu

Pielęgniarka przyniosła dziecko, a w oczach Mario pojawiły się łzy. Dałam mu małego na ręce. Piłkarz obchodził się z nim tak delikatnie, a w jego oczach było widać miłość. Mogłabym patrzeć na ten obrazek bez końca.
Mario miał odwieźć nas do mieszkania, jednak w czasie drogi zatrzymał się

- Co robisz? - zapytałam oburzona - Drogi nie pamiętasz?
- Ktoś tam na Ciebie czeka - zdziwiły mnie te słowa, bo kto może na mnie czekać?
- Masz 5 minut
- Dziękuję
Goetze wziął swojego syna na ręce i wprowadził nas do domu. Dom był duży i ładnie urządzony, a wszędzie były zabawki.
-Chodź - pociągnął mnie za rękę i zostawił przed jakimiś drzwiami - Wejdź - powoli otworzyłam drzwi. Zamurowało mnie. Na środku pokoju siedziała Majka i bawiła się domkiem dla lalek.
- Oliwia! - krzyknęła i wpadła mi w ramiona - Pobawisz się ze mną?
- Jasne - usiadłyśmy przed domkiem i zaczęłyśmy zabawę. Nagle Majka wstała i gdzieś pobiegła. Wróciła po chwili ciągnąć za sobą Mario
- No chodź się z nami bawić - prosiła go
- Mogę? - zapytał mnie
- Chyba nie masz wyjścia - uśmiechnęłam się.  - gdzie mały?
- W swoim pokoju. - Przerwał nam płacz dziecka - Ja pójdę - powiedział zanim zdążyłam wstać
- Bajki! - krzyknęła Majka i pobiegła do salonu

Poszłam zobaczyć jak radzi sobie Goetze. Stał przy oknie ze swoim synem na rękach. Wszystko się wyjaśniło. On mnie nie zdradzał. Te wszystkie dziwne telefony, wyjazdy. Załatwiał adopcję. Nie chciał mi nic mówić, ponieważ nie chciał sprawiać mi przykrości, gdyby coś poszło nie tak.

- Mario. Przepraszam i Dziękuję
- Nie masz za co. Obiecałem.
- Popatrz. Jeden zwykły dzień zmienił nasz życie, kiedy we Wrocławiu przypadkiem na siebie wpadliśmy. Jeden zwykły dzień zmienił życie Ewki i Mitchela kiedy po kilku godzinach znajomości wzięli ślub. A teraz jeden zwykły dzień zmieni życie Majki

KONIEC

niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 40

Minęło kilka miesięcy. Niby jestem szczęśliwa, ale tęsknię za rodzicami i Majką, której od tamtego dnia nie widziałam. Z Przemkiem często się odwiedzamy. Wydarzenie sprzed kilku miesięcy bardzo nas do siebie zbliżyło. Jeszcze Mario. Bez przerwy mówi, że kocha mnie i nasze dziecko, ale coś ukrywa. Często rozmawia przez telefon, ale kiedy tylko się pojawiam szybko się rozłącza. Często wyjeżdża na testy do innych klubów, ale po co skoro teko kontrakt jeszcze nie wygasł, a on sam powtarza, że nie ma zamiaru zmieniać barw klubowych. Ciągle chodzi zdenerwowany, nie można z nim normalnie porozmawiać, bo zawsze wychodzi z tego jakaś bezsensowna kłótnia.

Mario po raz kolejny wyjechał - tym razem zgrupowanie. Ewa i Mitch są w Australii. ponieważ Langerak chciał pokazać swojej ukochanej skąd pochodzi. Goetze dzisiaj wraca. Postanowiłam przygotować kolacje dla nas dwojga. Lodówka świeciła pustkami więc udałam się do sklepu.

- Hej - usłyszałam za sobą
- Mats? Co ty tutaj robisz? - zdziwiłam się
- To co ty. Zakupy.
- Nie pojechałeś za zgrupowanie?
- Jakie zgrupowanie? - zmieszał się - wybacz, ale nie mam czasu. Porozmawiamy innym razem.

Zapłaciłam za zakupy i wróciłam do mieszkania. Dopiero teraz wszystko zaczęło układać się w logiczną całość. On mnie zdradza. Częste wyjazdy, dziwne rozmowy telefoniczne. Mogłam się domyślić, że chodzi tylko o dziecko. Kiedy to do mnie dotarło rozpłakałam się jak małe dziecko. Jak on mógł? Siedziałam zapłakana na kanapie, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Przypomniałam sobie, że byłam umówiona z koleżanką z pracy. Chcą nie chcąc musiałam otworzyć drzwi.

- Cześć - przywitała mnie ze szczerym uśmiechem, kiedy tylko otworzyłam jej drzwi - Płakałaś - mocno mnie przytuliła - Co się stało? Czyżby światowej klasy piłkarz coś zgrzeszył?
- Zgadłaś
- Widzisz, miałam rację. Mówiłam, że piłkarzom i piosenkarzom nie ma co ufać. Co tym razem nawywijał nasz Goetzuś?
- On..on...on mnie chyba zdradza
- Jak to chyba?
- No normalnie. Powiedział, że jedzie na zgrupowanie, a dzisiaj spotkałam jego kolegę z drużyny i on o żadnym zgrupowaniu nic nie wiedział.
- Uuu...to słabo. Co zamierzasz teraz zrobić?
- Nie wiem. Muszę z nim porozmawiać. Musi mi to wytłumaczyć
- Oj kochana, skoro okłamał Cię raz zrobi to i drugi.
- On taki nie jest!
- Czyżby?

Siedziałyśmy i gadałyśmy. Ma rację. To koniec. Nie można zbudować związku na kłamstwie. Tylko co z dzieckiem. Ma prawo wiedzieć kto jest jego ojcem, a Mario ma prawo widywać się z własnym dzieckiem.

Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziło mnie dobijanie się do drzwi.

- To Mario - powiedziałam cicho
- Siedź tutaj ja otworzę.
- Kim Pani jest? -usłyszałam jego głos
- Nieważne
- Proszę zawołać Oliwę.
- Ona nie chce Cię znać. - powiedziała i zatrzasnęła drzwi

Od razu zasypały mnie setki telefonów i SMS-ów od piłkarza. Nie miałam ochoty się z nim kontaktować więc wyłączyłam telefon. Pożegnałam się z koleżanką i położyłam się spać jednak nie mogłam zasnąć.

piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 39

Majka jest u nas już 3 dni. Wszyscy świetnie się bawimy. Chodzimy na treningi i mecze. Piłkarze bardzo polubili moją młodszą siostrę. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. Już jutro do Dortmundu przylatują rodzice. Zostaną tutaj jeszcze 2 dni, a potem zabierają Majkę i wracają do Wrocławia. Od kiedy jest u mnie Maja bez przerwy przesiadują u mnie Mario, Marco i Mo. Bawią się z małą i wymyślają coraz to lepsze zabawy. Całe szczęście, że Majka ich nie rozumie, bo miałaby zrytą psychikę.
Standardowo byli u mnie Mario, Marco i Mo. Oni bawili się z Majką, a ja w kuchni przygotowywałam kolację. Niestety lodówka świeciła pustkami i byłam zmuszona wyjść po zakupy. Poszłam jeszcze do salonu oznajmić wszystkim, że wychodzę do sklepu. Kiedy Maja mnie zobaczyła od razu do mnie przybiegła i mocno przytuliła.

- Mam dla Ciebie radę – powiedziała poważnie
- Słucham.
- Kiedy urodzi się twoje dziecko nie dawaj im go pod opiekę. Oni są strasznie dziwni. - zaśmiałam się i wyszłam z mieszkania.

Kupiłam wszystkie potrzebne zakupy i wróciłam do mieszkania. Gdy weszłam do salonu miałam wrażenie, że coś jest nie tak. Piłkarze siedzieli wyraźnie zdenerwowani. Nie odzywali się nawet słowem.

- Coś się stało? - zapytałam, ale nikt mi nie odpowiedział. Podeszłam więc do mojego narzeczonego i uklękłam przy nim. - Mario co się stało? Gdzie Majka?
- Zabrali ją... - wyjąkał
- Jak to zabrali? Kto? Gdzie?
- Nie wiem. Przyjechał policja i siłą ja zabrali. - nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam. Usiadłam na kanapie i zaczęłam płakać.
- Zbierajcie się i jedziemy na komisariat – zarządził Marco

Zrobiliśmy tak jak rozkazał Reus. 30 minut później byliśmy już pod komisariatem. Jak się później okazało kilku policjantów już tam na mnie czekało. Zabrali mnie do jakiegoś pomieszczenia i trzymali tam blisko godzinę. Nie docierało do mnie to co właśnie powiedzieli. Nie wierzyłam w to co się stało, a raczej nie chciałam wierzyć. Kiedy tylko mnie wypuścili szybko wybiegłam i z całej siły przytuliłam się do Mario.

- Oni nie żyją – powiedziałam cicho i rozpłakałam się.

Moje życie po raz kolejny zaczyna się walić. Moi kochani rodzice zginęli, a ja nie mam prawa zajmować się moją siostrą. Dlaczego? Przecież ją kocham, jest moją rodziną! Jako osoba z najbliższego otoczenia Majki musiałam ją o wszystkim poinformować. Tylko jak? Do mnie samej nie dociera to, że oni nie żyją. Jak mam poinformować o tym sześcioletnie dziecko? I to jeszcze takie dziecko, które już raz straciło rodziców. Nie mam wyjścia ktoś musi jej o tym wszystkim powiedzieć. Wpuścili mnie na salę, gdzie mała właśnie przebywała. Kiedy mnie zobaczyła od razu wskoczyła mi na ręce i mocno przytuliła.

- Nareszcie jesteś. Strasznie się bałam. Nie rozumiem co ci ludzie do mnie mówią. - powiedziała, a ja znowu się rozpłakałam – Dlaczego płaczesz?
- Muszę ci coś powiedzieć. Stało się coś strasznego...
- Nie chcę wiedzieć! - przerwała mi – Powiedz mi tylko, czy mogę zostać w waszej rodzinie.
- Przykro mi. - powiedziałam i wstałam kierując się w stronę wyjścia
- Dziękuję – usłyszałam za sobą – Dziękuję za to, że przez te kilka dni mogłam poczuć się jak w prawdziwej rodzinie.
- To ja dziękuję – powiedziałam i wyszłam

W drodze powrotnej nikt się nie odzywał. Tylko ja wiedziałam co się stało, a oni o to nie pytali. Kiedy wróciliśmy do mojego mieszkania, zamknęłam się w swoim pokoju i zaczęłam płakać. Siedziałam tam kilka godzin, gdy wyszłam Mario siedział na kanapie, usiadłam obok niego, a on mocno mnie przytulił.

- Musimy odzyskać Majkę – zaczęłam rozmowę po kilku minutach ciszy
- Wiem
- Mario moi rodzice zginęli prze mnie, muszę to jakoś wynagrodzić Majce
- To nie twoja wina
- Moja. Gdybym nie wpadła na głupi pomysł zabrania jej do siebie, oni się siedzieliby w tym samolocie
- Oni zginęli w tej katastrofie lotniczej co dzisiaj rano w radiu gadali? - zapytał cicho i niepewnie, a ja tylko skinęłam głową – To nie twoja wina, a oni chcieli zrobić niespodziankę i przyjechać wcześniej, gdyby nie to teraz siedzieliby w Paryżu. Wszystko się ułoży. Otrzymamy prawa do Majki, nasz junior się urodzi i będziemy szczęśliwą, kochającą się rodziną.
- Obiecujesz?
- Obiecuję – uśmiechną się

Nigdy nie pomyślałabym, że zostanę sierotą i tak młodym wieku i w takich okolicznościach, ale to nie ja jestem teraz najważniejsza i najbardziej poszkodowana. Moje życie było usłane kwiatami, miałam wszystkiego pod dostatkiem, a ona marzła w jakiejś dziurze, bo jej ojciec wolał alkohol, a matka zmarła na raka. U moich rodziców miała zacząć wszystko od nowa. Miała, ale ja to zniszczyłam.
Kilka dni po tym wydarzeniu dostałam wezwanie, aby zidentyfikować zwłoki rodziców. Spakowałam swoje rzeczy i wsiadłam w samolot. Cały lot płakałam. Nie mogłam wyobrazić sobie tego co czuli wtedy moi rodzice.

- Chłopak cię zostawił? – zapytała kobieta siedząca obok mnie – Nie ma co oczu wypłakiwać. Jesteś młoda, ładna, znajdziesz sobie jeszcze kogoś. Chyba, że jesteś w ciąży wtedy już gorzej. Jesteś w ciąży?
- Tak, jestem ale chłopak mnie nie zostawił, chcemy tego dziecka.

Nie wiedzieć czemu opowiedziałam nieznajomej kobiecie o wszystkim z najmniejszymi szczegółami. Z lotniska odebrał mnie Przemek. Od razu pojechaliśmy w to straszne miejsce, chcieliśmy to załatwić jak najszybciej.

- Dasz radę? – zapytał Przemek, kiedy wysiedliśmy z samochodu
- Nie wiem. Trochę źle się czuję.
- Wiesz co? Zostań tu ja to załatwię.

Około godziny czekałam na brata, kiedy wrócił do samochodu już wiedziałam, że to byli oni. O 18:00 byliśmy pod domem, w którym spędziliśmy dzieciństwo. Wszystkie wspomnienia wróciły, nawet te sprzed dwóch miesięcy kiedy to o mały włos nie rozbiłam naszej rodziny. Weszłam do środka, w salonie siedziała Ania, przywitałam się i razem wypiłyśmy herbatę. Postanowiłam wyjść na spacer, jednak nogi same zaniosły mnie pod Dom Dziecka, w którym miała przebywać Maja.

- Co pani tutaj robi? - zapytała jedna z opiekunek
- Przyszłam zabrać swoją siostrę.
- To nie jest pańska siostra. Pani rodzice już nie żyją.
- Chcę uzyskać prawa do niej.
- Proszę nie tracić czasu, już ktoś się nią interesuje.
- Ktoś się nią interesuje?! Czy pani siebie słyszy?! Kim ona do cholery jest?! Zabawką, którą można przerzucać z rodziny do rodziny?! Tacy ludzie jak pani nie powinni pracować z dziećmi!
- Już ja dopilnuję, żeby nigdy nie zobaczyła się pani z Majką

Jutro miał odbyć się pogrzeb rodziców, a jeszcze dzisiaj miał przyjechać Mario. Pojechałam po niego na lotnisko. Okazało się, że z moim narzeczonym przyjechała także Ewka z Mitchell'em.

- Jak się czujesz? - zapytał Goetze przytulając mnie
- Już nigdy nie zobaczę Majki – rozpłakałam się
- Jak to nie? Będziemy jeszcze wszyscy razem. Obiecuję.

Ja i Mario pojechaliśmy do mojego rodzinnego domu, a Ewka i Langerak do jej rodziców, by poinformować ich o tym, że się pobrali. Sądząc po tym, że ani Mitch, ani Ewka nie przyszli do nas, by ich przenocować, rodzice zaakceptowali ich związek.
Następnego dnia odbył się pogrzeb. To straszne przeżycie. Nikt nie chce widzieć jak ktoś, kto cię wychował i spędził z tobą całe życie zostaje spuszczony do wielkiej dziury. Czułam się strasznie, miałam wrażenie, że bez nich nie poradzę sobie w życiu. Mario cały czas był przy mnie, jestem mu za to wdzięczna, gdyby nie on nie przeżyłabym tego dnia. Wspierał mnie z całych sił. Nie mówił, że wszystko będzie dobrze, bo wiedział, że bez nich będzie mi ciężko. Był przy mnie, a to pomagało mi najbardziej. Po wszystkim wróciliśmy do domu. Byłam tak wykończona dzisiejszym dniem, że od razu zasnęłam. Obudziłam się kilkadziesiąt minut później. Zeszłam na dół. W kuchni siedział Przemek z Anką.

- Gdzie Mario? - zapytałam
- Wyszedł na spacer
- Przecież on nie zna Wrocławia. Zgubi się.
- Spokojnie, nic mu nie będzie. Wyszedł z Ewą i tym jej mężem.
- No chyba, że tak. Mówili może gdzie idą, albo kiedy wrócą?
- Nie

We Wrocławiu spędziliśmy jeszcze kilka dni. Pomogliśmy mojemu bratu przeprowadzić się do domu rodziców, bo przecież dom, który zawsze tętnił życiem nie może teraz stać pusty.

czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 38

Wstałam o 12:15. Byłam na siebie wściekło. O 10:00 miała przyjechać Majka. Jak mogłam zaspać w takim dniu? Szybko wstałam i obudziłam Mario. Ubraliśmy się i zeszliśmy na dół. Przechodząc obok salonu zauważyłam, że są puszczone bajki. Domyśliłam się, że jest tam Majka. Rzeczywiście, była tam. Siedziała w fotelu. Uklęknęłam przed nią. W jej oczach było widać strach.

- Cześć. Jestem Oliwia, a ty pewnie Majka.
- Ty jesteś ich prawdziwym dzieckiem. Prawda?
- Ty też nim jesteś
- Nie. Ja jestem z domu dziecka. Nikt nigdy mnie nie pokocha.
- Co ty opowiadasz? Ja się kocham, nasi rodzice też cię bardzo kochają
- Takie dzieci jak ja nie są kochane.
- To nieprawda. Jesteś częścią naszej rodziny. Tak jak Przemek, Ania i Mario
- Słyszałam o tobie, Przemku i Ani, ale nigdy nie o Mario. Kto to jest?
- Mario to mój narzeczony – powiedziałam, a on podszedł do nas i uklęknął obok mnie. Widziałam jak w jej oczach pojawiają się łzy – Ej...dlaczego płaczesz?
- Bo w tej rodzinie wszyscy się kochają. Nie pasuję tutaj. Mnie nikt nie kocha
- Ja cię kocham i to bardzo – powiedziałam i przytuliłam ją

Znam ją zaledwie 5 minut, a już tak bardzo pokochałam inie wyobrażam sobie dalszego życia bez niej. Wzięłam ją ze rękę i poszliśmy do kuchni, gdzie byli nasi rodzice. Byli zdziwieni, że tak szybko znalazłam wspólny język z Majką. Chciałam z nią spędzić cały dzisiejszy dzień. Poszliśmy na zakupy, do kina, a później na plac zabaw. Do domu wróciliśmy późnym popołudniem. Tata i Przemek siedzieli w salonie i oglądali powtórkę meczu Borussia – Bayern. Mała od razu do nich dołączyła i zaczęła kibicować „tym w czerwonych koszulkach”, bo mają lepszy kolor trykotów. Po kilkunastu minutach zawziętego kibicowania Majka zaczęła uważnie przyglądać się mojemu narzeczonemu.

- Tam gra Mario? - zapytała
- Tak

- Dlaczego nie powiedziałam mi od razu? Od samego początku mogłam mu kibicować. - oburzyła się
- Chcesz kibicować mu na żywo, na stadionie?
- Jasne! - krzyknęła zadowolona
- To pakuj się jutro polecisz z nami do Dortmundu
- Naprawdę? Mogę?
- Nie wiem, zapytaj rodziców

Rodzice byli zadowoleni, że złapaliśmy z nią tak dobry kontakt i chcemy zabrać ją do siebie. Akurat musieli wyjechać na kilka dni do Paryża pozałatwiać sprawy biznesowe, więc mała musiałaby zostać z opiekunką. A jadąc z nami pozna nowe miejsca, nowych ludzi. Chcę by Majka czuła się w naszej rodzinie jak najlepiej i jak najczęściej odwiedzała mnie w Dortmundzie. Pomogłam spakować Majce swoje rzeczy. Później usiadłam z rodzicami do stołu i obmówiliśmy wszystko ze szczegółami. Postanowiliśmy, że rodzice z Paryża przylecą do Dortmundu i zostaną tam kilka dni. To świetny pomysł. Ja spędzę trochę czasu z siostrą, a rodzice w końcu zobaczą jak się urządziłam.
Zaraz z rana zabraliśmy moją siostrę i pojechaliśmy na lotnisko. Tam pożegnaliśmy się z rodzicami. Mario cały lot przespał, ja natomiast rozmawiałam z Mają. Jak na swój wiek to bardzo inteligentne dziecko. Po kilkugodzinnej podróży wreszcie pojechaliśmy pod blok w którym mieszkam.

- Ooo...a kto to? - przywitała nas Ewa
- Moja siostra – powiedziałam z dumą
- Od kiedy ty siostrę masz?
- Od wczoraj.
- Zostałam adoptowana i teraz mam najlepszą siostrę i szwagra na świecie – powiedziała mała słodko się przy temu uśmiechając.
- Potem wszystko ci wytłumaczę – szepnęłam Ewie na ucho – Majka poznaj moją najlepszą przyjaciółkę Ewę i jej męże Mitchell'a – nadal nie mogę się przyzwyczaić do tego, że są małżeństwem – Chodź pokażę ci pokój, w którym będziesz spać – pokazałam małej pokój i włączyłam jakieś bajki. Kiedy ona oglądała, ja wróciłam do Ewki i wszystko opowiedziałam
- Jak to jest być w ciąży? - zmieniła temat Ewa
- Zależy. A tak w ogóle to czemu pytasz?
- Od czego zależy?
- Odpowiem ci jak powiesz mi po co ci to wiedzieć.
- Z ciekawości pytam
- Jasne...mów prawdę!
- Ah...bo ja i Mitch chcemy mieć dziecko, ale ja tak trochę się boję
- Nie ze wcześnie?
- A ty i Mario?
- To co innego. To była tak raczej wpadka.
- I co z tego? Przecież chcesz tego dziecka.
- Tak, ale...
- Ale co? Chyba nie chcesz powiedzieć, że lepiej gdyby go nie było.
- Nie! Kocham je najbardziej na świecie. Mogłabym oddać za nie życie.
- To o co chodzi?
- O to, że kilka dni temu wzięliście ślub kompletnie się nie znając. Skąd wiesz, że to na 100% to?
- A skąd ty wiedziałaś, że Mario to na 100% to?
- Od początku
- No właśnie. Ty i Goetze też nie znacie się długo. Fakt faktem, że przeszliście już bardzo wiele, ale ja i Mitchell naprawdę bardzo się kochamy i chcemy spędzić ze sobą resztę życia.
- Masz rację. Przepraszam. A rodzice już wiedzą?
- Nie, jeszcze nie. Powiemy im jak dziecko będzie już w drodze. Niech pomyślą, że znam się z Mitchell'em dłużej.

Poszłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Zaczęłam się zastanawiać na pytaniem: „Jak to jest być w ciąży?”. Na pewno jest to wspaniałe uczucie kiedy rozwija się w tobie nowe życie, ale czasami masz dość. Bycie w ciąży jest super, ale co będzie kiedy już dziecko przyjdzie na świat? Ja sama jestem jeszcze dzieckiem. Mario też nie dorósł jeszcze do roli ojca. Jest zdecydowanie na wcześnie na zakładanie rodziny, ale jest już za późno. Jak tak dalej pójdzie to niedługo założymy własny klub, chociaż lepiej nie. Zadbajmy najpierw o jedno dziecko, później zobaczy się co dalej. Rozmyślałam tak nad przyszłością i nawet nie zauważyłam przyszła do mnie Majka.

- Nad czym tak myślisz? - zapytała
- Nad przyszłością. Najbliższe lata będą trudne.
- Dlaczego?
- Zostaniesz ciocią.
- Super! - krzyknęła wywołując uśmiech na mojej twarzy – Będziesz świetną mamą – powiedział i dała mi buziaka w policzek
- A Mario?
- Też da sobie radę.

Majka jest super. Zawsze optymistycznie patrzy w przyszłość. Nie żyje przeszłością, żyje jutrem. Nie rozpamiętuje złych chwil w swoim życiu, a miała ich niewątpliwie wiele. Chciałabym mieć jej energię i radość życia. Ma dopiero 6 lat, a ja już widzę w niej wzór do naśladowania. Cieszę się, że trafiła do naszej rodziny. Moje dziecko będzie wychowywać się wśród niesamowitych ludzi. Już nie mogę się doczekać jego przyjścia na świat. Dzięki Majce wiem, że ja i Mario damy sobie radę, a nawet jeśli coś nie pójdzie po naszej myśli to nasi najbliżsi bez wahania nam pomogą. To szczęście być między takimi ludźmi.

__________________________________________________________________________

Hej :)
Moim zdaniem rozdział znowu jest beznadziejny, ale to ocenicie już sami.
A odchodząc od tematu tego bloga. Mamy pomysł na nowe opowiadanie, ale nie bardzo wiemy o kim ma ono być. Chciałyśmy poprosić o składanie propozycji w komentarzach. 

środa, 17 lipca 2013

Rozdział 37

O 6:00 zadzwonił budzik. Chciałam mieć co wszystko jak najszybciej za sobą więc zarezerwowałam najwcześniejszy lot. Strasznie się boję. Sama już nie wiem czego bardziej. Tego, że w końcu dowiedzą się kim jest mój chłopak, czy raczej tego jak zareagują na wieść o ciąży. Lot minął szybko, a ja denerwowałam się coraz bardziej. Jak rodzice zareagują na dwie takie nowiny? Nie ma co, zabiją mnie. Jego przy okazji też. Podróż taksówką do domu trwała bardzo długo. Korki jak na tą godzinę były niesamowicie wielkie. Kiedy dojechaliśmy pod mój rodzinny dom, niepewnie zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła je mama. Strasznie cieszyła się, że przyjechałam i że w końcu pozna mojego chłopaka. Jak widać mama już go zaakceptowała, gorzej będzie jak do domu wróci wielki kibic BVB w osobie mojego taty. Kiedy w głowie układałam sobie najgorsze scenariusze, w których mój ojciec zabija mojego ukochanego, on wrócił do domu. Od razu pobiegłam się z nim przywitać. Śmiejąc się jak za dawnych czasów, wróciliśmy do kuchni gdzie mama przygotowywała obiad. Ku mojemu zaskoczeniu Mario jej w tym pomagał. Nawet nieźle mu szło.

- A kto to? - zapytał tata, kiedy tylko zauważył Goetzego
- Tato poznaj mojego chłopaka
- Dzień dobry
- Dzień dobry – przywitał się tata i podał rękę piłkarzowi – Ja cię już gdzieś widziałem
- Mario Goetze – przedstawił się
- Co tu tu do cholery robisz?! - krzyknął tata – Wynoś się stąd! – Mario nic nie rozumiał, ale domyślił się, że mój tato nie jest zadowolony z jego widoku
- Kochanie uspokój się. Zostaw go w spokoju. Nie wystarczy ci że twoja córka go kocha i jest z nim szczęśliwa? - wystąpiła w naszej obronie mama

Tata w końcu opanował emocje i kazał nam wszystko opowiedzieć od dnia w którym się poznaliśmy. Na całe szczęście uznał, że skoro już tyle przeszliśmy do tu musimy się bardzo kochać. Nie przypuszczałam, że tata jest w stanie go polubić. O 17:00 przyjechał mój braciszek z żoną. Zasiedliśmy wspólnie do stołu.

- Chcieliśmy was o czymś poinformować – zaczął Przemek – Ja i Ania spodziewamy się dziecka – zatkało mnie, a rodzice od razu zaczęli im gratulować
- Bo my też musimy wam o czymś powiedzieć – odezwała się mama
- Kiedy Oliwia się wyprowadziła w domu zrobiło się strasznie pusto. Postanowiliśmy adoptować dziecko – jak to postanowili adoptować dziecko? Wszystko przetłumaczyłam Goetzemu. On też był bardzo zdziwiony – A co ty tak się wymieniacie spojrzeniami – powiedziała tata – myślicie, że jak przekroczy się pewien wiek to już nie można mieć dzieci?
- Nie. Tylko ja i Mario przyjechaliśmy wam powiedzieć, że mamy dziecko w drodze. Jak widać nie jesteśmy sami
- Przepraszam. Co macie? - zdziwił się
- Tato proszę nie denerwuj się
- Jak mam się nie denerwować, kiedy moja mała córeczka jest w ciąży, a ojca jej dziecka nawet nie znam? Przecież wy nawet zaręczeni nie jesteście! - Mario spojrzał na mnie. Wszystko mu przetłumaczyłam, a on uklęknął przede mną z kieszeni wyciągnął przepiękny pierścionek i oświadczył się. Bez wahania przyjęłam oświadczyny.

Resztę wieczoru spędziliśmy rozmawiając o przyszłości i o mojej adoptowanej siostrze. Osobiście nie jestem przekonana do tego pomysłu. Rodziców ciągle nie ma w domu, a sześcioletnie dziecko potrzebuje uwagi. Mój brat też nie jest z tego powodu szczęśliwy. On również uważa, że Majka już wiele przeszła i nie powinna teraz czuć się niekochana w nowej rodzinie. Ja i Przemek nie uważamy, że nasi rodzice nie będą jej kochać, ale ona tak właśnie może odebrać ich ciągłe wyjazdy. Zobaczymy jak to wszystko dalej się potoczy. Kiedy już Przemek i Ania pożegnali się i wrócili do swojego domu ja razem z mamą posprzątałam do wspólnym posiłku. Natomiast tata wziął mojego chłopaka....narzeczonego na taras. Gdy już wszystko lśniło zabrałam Goetzego i poszliśmy do mojego pokoju, jednak w drzwiach zatrzymała nas mama.

- A dokąd to się wybieracie?
- Spać
- Ale nie razem. Jedno z was idzie do pokoju gościnnego
- Ale mamo...
- Nie ma żadnego ale, nie jesteście jeszcze po ślubie
- Zostaw ich. Nie uważasz, że już trochę za późno, żeby kłaść ich osobno spać? - wystąpił w naszej obronie tata.

Ojciec dzisiaj pozytywnie mnie dzisiaj zaskoczył. Myślałam, że jak podzielę się z nim takimi nowinami to wyrzuci mnie z domu. Położyliśmy się do łóżka i szybko zasnęliśmy.

____________________________________________________________________________

Dzisiaj Legia walczy o Ligę Mistrzów. Trzymajmy kciuki za naszych rodaków! 

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 36

Obudziłam się, ubrałam i poszłam do pokoju Ewy. Weszłam bez pukania. Zastałam tam moją przyjaciółkę wtuloną w bramkarza. Na szczęście oboje jeszcze spali i nie zauważyli, że do nich weszłam. Poszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać śniadanie. Kilkanaście minut później dołączyła do mnie Ewa i Mitchell

- Pozwól, że kogoś ci przedstawię – powiedziała – poznaj mojego męża
- Kogo? Zakrztusiłam się herbatą
- Wzięliśmy ślub – powiedziała dumnie
- Co zrobiliście? - zapytałam z niedowierzaniem
- Wzięliśmy ślub
- Nie wiem jak za waszych, ale za moich czasów to na randki chodziło się do kina, na spacer, do restauracji, ale nie przed ołtarz!

Nie pozostało mi nic innego jak tylko zaakceptować ich małżeństwo. Oboje opowiedzieli mi o wczorajszym dniu. Nigdy nie miałam okazji do rozmowy z rezerwowym bramkarzem Borussii Dortumud, ale wydaje się być fajnym facetem. Kiedy Mario się o tym dowiedział, zareagował tak samo jak ja. Siedzieliśmy tak w czwórkę i gadaliśmy. Po godzinie Ewa i Mitchell wyszli, by poinformować o wszystkim jego rodziców. Natomiast ja i Mario usiedliśmy przed telewizorem i włączyliśmy jakąś komedię. Nie mogłam się na niej skupić. Byłam strasznie zdenerwowana i Mario to zauważył

- Oliwia co jest? Denerwujesz się tymi zawodami? - nic mu na to nie odpowiedziałam tylko się uśmiechnęłam – Będzie dobrze. Jesteś najlepsza na pewno wygrasz
- Nie mam możliwości wygrać
- Nie wierzysz w siebie?
- Nie, tylko....tylko...
- Tylko co?
- Bo ja nie zostałam dopuszczona na te zawody
- Jak to nie zostałaś dopuszczona? Jesteś chora? Rak? Białaczka?
- Mario...
- Na co jesteś chora? Powiedz mi, bo nie wiem jakiego specjalisty szukać. Będzie ciężko, ale damy radę. Najważniejsze, że się kochamy.
- Mario, ale...
- Nie ma żądnego ale – przerwał mi – Wyjdziesz z tego. Zobaczysz jeszcze będzie tak jak dawniej
- Mario, ale ja jestem w ciąży
- Daj mi twojego laptopa poszukamy najlepszej kliniki na świecie – zignorował mnie
- Goetze to cholery zostaniesz ojcem! – krzyknęłam, a on wreszcie zamilkł – Wiem rujnuję ci życie...
- Masz rację, rujnujesz je – rozpłakałam się, a on mnie przytulił – Ale budujesz je na nowo. Teraz jest lepsze, solidniejsze, kolorowe. Nie płacz tylko się ubieraj i jedziemy
- Gdzie?
- Jak to gdzie? Trzeba kupił wózek, łóżeczko, jakieś śpioszki, pampersy....nie ma czasu
- Jeszcze jest dużo czasu. Powiedzmy najpierw o wszystkim rodzicom
- Masz rację – spojrzał na zegarek – tata powinien być już w domu
- Nie mówię o twoich rodzicach tylko o moich
- Jesteś pewna?
- Tak. Bo kiedy mam im powiedzieć? Jak dziecko przyjdzie na świat?

Jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy do domu państwa Goetze. Byli niesamowicie szczęśliwi i dumni ze swojego syna. Już nie umieli się doczekać, kiedy ich pierwszy wnuk lub wnuczka przyjdzie na świat. Po powrocie do domu zarezerwowałam bilety do Polski. Strasznie się denerwowałam spotkaniem z rodzicami, ale to musiało kiedyś nastąpić, a to chyba najodpowiedniejszy moment.

__________________________________________________________________________

Dziękujemy za te miłe kłamstwa pod ostatnimi rozdziałami. Piszcie co myślicie, a nie to co powinniście napisać ;)  

poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 35

Obudziło mnie jakieś trzaskanie. Wstałam z łóżka i poszłam zobaczyć co robi taki hałas. Była to Ewa, która szukała środków na kaca. Wyglądała na wściekłą.

- Co ci jest? - zapytałam
- Zostaw mnie w spokoju!
- Nie wyżywaj się na tych szafkach i powiedz mi się cię stało
- Jestem idiotką
- Boję się zapytać co zrobiłaś na wczorajszej imprezie
- Raczej czego nie zrobiłam
- W takim racie czego nie zrobiłaś na wczorajszej imprezie?
- Nie wzięłam jego numeru
- A jaśniej?
- Poznałam super faceta. Przystojny, inteligentny, zabawny, normalnie ideał, a ja nie wiem nawet jak się nazywa
- No to faktycznie słabo
- Dzięki za pocieszenie - Gadałam z nią jeszcze chwilę. Po tej krótkiej rozmowie wywnioskowałam, że dziewczyna się zakochała
- Rusz dupę i go szukaj! Nie znajdziesz go siedząc w domu
- I tak go nie znajdę
- Dlaczego tak uważasz?

- Powiedział, że pochodzi z... nie pamiętam, ale wiem, że nie jest stąd więc pewnie był tu tylko przejazdem

Mija 2 tygodnie. W dalszym ciągu nikt nie wie o mojej ciąży, a Ewka nie pozbierała się jeszcze po tym chłopaku. Mam dosyć widoku najlepszej przyjaciółki wpatrzonej i jeden punkt.

- Zbieraj się idziemy na trening – powiedziałam
- Nigdzie nie idę!
- Chodź. Wiem, że chcesz tego z imprezy, ale zrozum w końcu, że już nigdy go nie zobaczysz – trochę mnie poniosło – Na treningu jest banda przystojnych piłkarzy na pewno któryś ci się spodoba
- Przestań! Nie rozumiesz, że nie chcę?
- Nie będziesz mi się tu załamywać
- Ja? Spójrz lepiej na siebie! Cały czas tylko marudzisz, wiecznie ci się coś nie podoba. Myślisz, że skoro jedziesz na to cholerne zawody to jesteś lepsza?
- Nie! To nie tak
- Nie? A jak? Bo właśnie tak to wygląda. Uwaga wielka karateczka Oliwia się zbliża.
- Nie jadę na żadne zawody!
- Jak to nie?
- Nie dopuścili mnie
- Czemu?
- jestem w ciąży – powiedziałam cicho
- Naprawdę? - przytuliłam mnie – Gratulacje. Mario pewnie szczęśliwy. Dziwne, że się jeszcze nie pochwalił
- On nic nie wie
- Jak to nie wie? Musisz mu powiedzieć jak najszybciej. Pójdę na ten trening pod warunkiem, że Mario o wszystkim się dowie jeszcze dzisiaj, ewentualne jutro.

Ulżyło mi, kiedy o wszystkim jej powiedziałam. Poszłyśmy na trening, usiadłyśmy na trybunach i grzecznie obserwowałyśmy piłkarzy. Świetnie im szło. Dawali z siebie wszystko. Nawet Mario, który niedawno wrócił do treningów pokazał klasę. Oczywiście jak to już w tradycji ktoś musiał się spóźnić. W środku treningu na boisko wyszedł szanowny pan Langerak. Jak się później okazało to ten facet, którego Ewka poznała w klubie. Kiedy tylko Mitch ją zobaczył od razu no niej podbiegł i zaprosił na randkę. Szybko wróciłyśmy do mieszkania, aby przygotować moją przyjaciółkę na tą wymarzoną randkę z tym jedynym. Ten chłopak rzeczywiście zakręcił jej w głowie. Nigdy nie wiedziałam, żeby aż tak tryskała energią. Mitchell przyszedł punktualnie. Postanowiłam poczekać, aż Ewa wróci, ale zasnęłam.

_________________________________________________________________________

Rozdział jak zwykle słaby, ale na szczęście za niedługo koniec tego bezsensownego opowiadanie i nikt nie będzie musiał tego czegoś czytać. :D