wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 36

Obudziłam się, ubrałam i poszłam do pokoju Ewy. Weszłam bez pukania. Zastałam tam moją przyjaciółkę wtuloną w bramkarza. Na szczęście oboje jeszcze spali i nie zauważyli, że do nich weszłam. Poszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać śniadanie. Kilkanaście minut później dołączyła do mnie Ewa i Mitchell

- Pozwól, że kogoś ci przedstawię – powiedziała – poznaj mojego męża
- Kogo? Zakrztusiłam się herbatą
- Wzięliśmy ślub – powiedziała dumnie
- Co zrobiliście? - zapytałam z niedowierzaniem
- Wzięliśmy ślub
- Nie wiem jak za waszych, ale za moich czasów to na randki chodziło się do kina, na spacer, do restauracji, ale nie przed ołtarz!

Nie pozostało mi nic innego jak tylko zaakceptować ich małżeństwo. Oboje opowiedzieli mi o wczorajszym dniu. Nigdy nie miałam okazji do rozmowy z rezerwowym bramkarzem Borussii Dortumud, ale wydaje się być fajnym facetem. Kiedy Mario się o tym dowiedział, zareagował tak samo jak ja. Siedzieliśmy tak w czwórkę i gadaliśmy. Po godzinie Ewa i Mitchell wyszli, by poinformować o wszystkim jego rodziców. Natomiast ja i Mario usiedliśmy przed telewizorem i włączyliśmy jakąś komedię. Nie mogłam się na niej skupić. Byłam strasznie zdenerwowana i Mario to zauważył

- Oliwia co jest? Denerwujesz się tymi zawodami? - nic mu na to nie odpowiedziałam tylko się uśmiechnęłam – Będzie dobrze. Jesteś najlepsza na pewno wygrasz
- Nie mam możliwości wygrać
- Nie wierzysz w siebie?
- Nie, tylko....tylko...
- Tylko co?
- Bo ja nie zostałam dopuszczona na te zawody
- Jak to nie zostałaś dopuszczona? Jesteś chora? Rak? Białaczka?
- Mario...
- Na co jesteś chora? Powiedz mi, bo nie wiem jakiego specjalisty szukać. Będzie ciężko, ale damy radę. Najważniejsze, że się kochamy.
- Mario, ale...
- Nie ma żądnego ale – przerwał mi – Wyjdziesz z tego. Zobaczysz jeszcze będzie tak jak dawniej
- Mario, ale ja jestem w ciąży
- Daj mi twojego laptopa poszukamy najlepszej kliniki na świecie – zignorował mnie
- Goetze to cholery zostaniesz ojcem! – krzyknęłam, a on wreszcie zamilkł – Wiem rujnuję ci życie...
- Masz rację, rujnujesz je – rozpłakałam się, a on mnie przytulił – Ale budujesz je na nowo. Teraz jest lepsze, solidniejsze, kolorowe. Nie płacz tylko się ubieraj i jedziemy
- Gdzie?
- Jak to gdzie? Trzeba kupił wózek, łóżeczko, jakieś śpioszki, pampersy....nie ma czasu
- Jeszcze jest dużo czasu. Powiedzmy najpierw o wszystkim rodzicom
- Masz rację – spojrzał na zegarek – tata powinien być już w domu
- Nie mówię o twoich rodzicach tylko o moich
- Jesteś pewna?
- Tak. Bo kiedy mam im powiedzieć? Jak dziecko przyjdzie na świat?

Jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy do domu państwa Goetze. Byli niesamowicie szczęśliwi i dumni ze swojego syna. Już nie umieli się doczekać, kiedy ich pierwszy wnuk lub wnuczka przyjdzie na świat. Po powrocie do domu zarezerwowałam bilety do Polski. Strasznie się denerwowałam spotkaniem z rodzicami, ale to musiało kiedyś nastąpić, a to chyba najodpowiedniejszy moment.

__________________________________________________________________________

Dziękujemy za te miłe kłamstwa pod ostatnimi rozdziałami. Piszcie co myślicie, a nie to co powinniście napisać ;)  

2 komentarze:

  1. No nareszcie Mario się dowiedział, żeby tylko rodzicą powiedziała.
    Uuuu Ewa ma męża, ciekawe ciekawe :-)
    Czekam Marco nn

    OdpowiedzUsuń
  2. Jupi Mario i Ewka już wiedzą. Boję się tylko jak zareagują rodzice Oliwki :( Nadrobiłam już zaległości cieszę się ze Ewka jest szczęśliwa, ale żeby randka kończyła się ślubem to jest niesamowite :))
    Mam Wam napisać, że to kijowy blog i inne bzdury, które są nie prawdą??!! Bo jak tak bardzo chcecie mogę pisać po dwa komentarze :)) Dobra i zła Daga :PP
    Czekam na kolejny ;**

    OdpowiedzUsuń