- Co tam? O której wrócicie? - zaczęłam rozmowę
- Oliwia, to ja Mario. Proszę nie rozłączaj się, daj mi chwilkę. Musimy porozmawiać.
- Masz rację. Musimy porozmawiać o 15:00 przed SIP
Dochodziła 15:00, ubrałam buty i i poszłam przed stadion. On już tam był. Wszystko wróciło. Miałam ochotę się do niego przytulić i już nigdy nie puszczać. W milczeniu poszliśmy do kawiarni. Dopiero po złożeniu zamówienia Mario przerwał tą niezręczną ciszę.
- Co się stało? Dlaczego nie chcesz być ze mną?
- Dlaczego? Jeszcze pytasz?
- Rozwaliłeś nasz związek. Nie chcę by nasz dziecko miało takiego ojca.
- Nie rozumiem co się stało.
- Teraz to już nieważne, już i tak za późno. Nie chcę nic od Ciebie. Nie musisz płacić alimentów, ani brać udziału w wychowaniu dziecka. - powiedziałam i wstałam - Jak mogłeś mnie zdradzić? - dodałam ze łzami w oczach i odeszłam
Widziałam że za mną biegnie, więc wsiadłam do taksówki i pojechałam do mieszkania. Spakowałam potrzebne rzeczy, wzięłam prysznic i pojechałam do szpitala. Mój plan to urodzić i tez wiedzy Gotzego wrócić do Wrocławia.
W rannych godzinach było już po wszystkim, Mam syna. Imienia jeszcze nie wybrałam. Trochę tu posiedzę, więc mam czas. Strasznie tęsknie za Mario, chciałabym żeby był tu teraz ze mną i naszym dzieckiem, ale nie jestem w stanie wybaczyć mu zdrady.
Jestem tu już od tygodnia. Dzisiaj w końcu mam wyjść, a jutro wrócić do Polski. Mario w dalszym ciągu nie wie że ma syna. Po południa ze szpitala miała nas odebrać Ewa. Kończyłam właśnie pakować swoje rzeczy, kiedy ktoś wszedł do sali.
- Nareszcie jesteś. Mam już dosyć siedzenia tutaj - powiedziałam nie przerywając czynności
- Hej - usłyszałam jego głos
- Co ty tutaj robisz? Gdzie Ewka? Skąd wiedziałeś, że...
- Ewka nie mogła przyjechać, więc poprosiła mnie, a ja chyba mam prawo zobaczyć...
- Swojego syna - dokończyłam
- Mam syna?
- Nie ciesz się tak tylko odwieź nas do domu
Pielęgniarka przyniosła dziecko, a w oczach Mario pojawiły się łzy. Dałam mu małego na ręce. Piłkarz obchodził się z nim tak delikatnie, a w jego oczach było widać miłość. Mogłabym patrzeć na ten obrazek bez końca.
Mario miał odwieźć nas do mieszkania, jednak w czasie drogi zatrzymał się
- Co robisz? - zapytałam oburzona - Drogi nie pamiętasz?
- Ktoś tam na Ciebie czeka - zdziwiły mnie te słowa, bo kto może na mnie czekać?
- Masz 5 minut
- Dziękuję
Goetze wziął swojego syna na ręce i wprowadził nas do domu. Dom był duży i ładnie urządzony, a wszędzie były zabawki.
-Chodź - pociągnął mnie za rękę i zostawił przed jakimiś drzwiami - Wejdź - powoli otworzyłam drzwi. Zamurowało mnie. Na środku pokoju siedziała Majka i bawiła się domkiem dla lalek.
- Oliwia! - krzyknęła i wpadła mi w ramiona - Pobawisz się ze mną?
- Jasne - usiadłyśmy przed domkiem i zaczęłyśmy zabawę. Nagle Majka wstała i gdzieś pobiegła. Wróciła po chwili ciągnąć za sobą Mario
- No chodź się z nami bawić - prosiła go
- Mogę? - zapytał mnie
- Chyba nie masz wyjścia - uśmiechnęłam się. - gdzie mały?
- W swoim pokoju. - Przerwał nam płacz dziecka - Ja pójdę - powiedział zanim zdążyłam wstać
- Bajki! - krzyknęła Majka i pobiegła do salonu
Poszłam zobaczyć jak radzi sobie Goetze. Stał przy oknie ze swoim synem na rękach. Wszystko się wyjaśniło. On mnie nie zdradzał. Te wszystkie dziwne telefony, wyjazdy. Załatwiał adopcję. Nie chciał mi nic mówić, ponieważ nie chciał sprawiać mi przykrości, gdyby coś poszło nie tak.
- Mario. Przepraszam i Dziękuję
- Nie masz za co. Obiecałem.
- Popatrz. Jeden zwykły dzień zmienił nasz życie, kiedy we Wrocławiu przypadkiem na siebie wpadliśmy. Jeden zwykły dzień zmienił życie Ewki i Mitchela kiedy po kilku godzinach znajomości wzięli ślub. A teraz jeden zwykły dzień zmieni życie Majki
KONIEC