poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 4



            Jest sobota, więc mogłam dłużej pospać. Wstałam ok. 10, zjadłam śniadanie, ubrałam dres i poszłam pobiegać z moim pieskiem. Straciłam poczucie czasu. Dopiero gdy zadzwoniła do mnie mama zorientowałam się, że jest już 1300.
- Gdzie jesteś? – zapytała zdenerwowana mama.
- W parku..
- Wracaj szybko do domu. Obiad czeka już na stole.
Gdy wróciłam do domu mama akurat gdzieś wychodziła
- Obiad jest już na stole. Ja jadę do sklepu i do urzędu pozałatwiać ważne sprawy. Jak zjesz to posprzątaj – powiedziała, po czym wsiadła do samochodu i odjechała.

Na obiad miałam zupę ogórkową, frytki i kotlet. Nim zjadłam i posprzątałam była już 1430. Tata właśnie wrócił z pracy. Szybko się ubrałam w ciuchy, które wczoraj z moja przyjaciółką tak długo wybierałyśmy, umalowałam się i uczesałam. Wtedy była już 1540. Zeszłam na dół by oznajmić tacie, że wychodzę.

- Coś ty się tak wystroiła? – powiedział z uśmiechem tato- Chyba nie idziesz na randkę?
- Tato nie żartuj. Przecież od mojego rozstania minęły tylko dwa dni.
- No dobra. Przecież żartuję. Idź, baw się dobrze.
Gdy przyszłam pod stadion, on już tam stał. Był oparty o czerwone sportowe auto.
- Miałem obawy, ze jednak nie przyjdziesz..
- Dlaczego? Przecież się nie spóźniła.
- Wiem, ale…
- Ale… co?
- Nieważne..
- Jak nie chcesz gadać to nie musisz.
- Pięknie dzisiaj wyglądasz.
- Dziękuje. Ty też.
- Nie tak ładnie jak ty.
- Wiem, mój blask cię przyćmiewa.
- Młoda, a taka pyskata. – powiedział ze śmiechem Mario.
- To co? Gdzie mnie zabierasz?
- Może pójdziemy na spacer?
Długo spacerowaliśmy po Wrocławiu rozmawiając ze sobą. Wieczorem zrobiło się zimno, a ja też zgłodniałam. Było widać, że Mario odczuwa to samo.
- Gdzie tu jest jakaś restauracja z dobrym żarciem?  - zapytał Mario
- Tutaj za rogiem jest taka fajna pizzeria.
- To co. Idziemy?
W pizzeri siedzieliśmy bardzo długo. No, ale cóż. Tak dobrze nam się razem rozmawiało. Nagle Mario powiedział.
- Jest już późno. Powinienem odwieźć cie do domu, bo twój ojciec będzie na mnie zły.
- Mój ojciec nie wie z kim i gdzie wyszłam, ale to nie zmienia faktu, z jestem już zmęczona.
- Czyli muszę cie już odwieźć.. – powiedział zasmucony chłopak.
Wyszliśmy z pizzeri i po kwadransie już byliśmy pod stadionem.
- To twój samochód? – zapytałam z zachwytem
- Nie, jest z wypożyczalni. Moja fura stoi i Dortmundzie.

Wsiedliśmy do samochodu, a ja wytłumaczyłam Mario, gdzie mieszkam. Po 5 min jazdy byliśmy już pod moim domem. Długo jeszcze gadaliśmy. Z nikim wcześniej nie rozmawiało mi się tak dobrze. W pewnym momencie spojrzałam mu głęboko w oczy. Wydawał się wtedy taki bezradny. Wtedy zrozumiałam, że nie jest on dla mnie zwykłym znajomym. Nasze usta zaczęły się zbliżać, kiedy nagle zadzwonił mój telefon. Dzwonił mój tato. Byłam na niego trochę zła, że wybrał sobie właśnie ten moment.
- Oliwka! Gdzie jesteś?! – zapytał nieco załamanym głosem.
- Tato co się stało? – zapytałam zdenerwowana.
- Jakbyś mogła, to przyjedź jak najszybciej do szpitala.
- Co się stało?
- Mama miała wypadek – powiedział po czym się rozłączył
- Co się stało? –zapytał Mario widząc mnie załamaną
- Moja mama miała wypadek. Mógłbyś zawieźć mnie do szpitala?
- Jasne.
Po 20 minutach byliśmy już na parkingu przed szpitalem. Gdy wychodziłam z auta Mario zawołał do mnie:
- Oliwia!  Jak będziesz potrzebowała pomocy lub wsparcia to dzwoń. Ja będę tu czekał na ciebie.
Popatrzyłam na niego próbując się uśmiechnąć, ale nie za bardzo mi to wychodziło. Najszybciej jak mogłam pobiegłam na oddział. Przy drzwiach siedział już tata.
- Co się stało? Gdzie mama? Co z nią jest?
- Mama leży na Sali. Nic bardzo poważnego się nie stało.
- Mogę do niej wejść?
- Ona miała operację i leży teraz w śpiączce. Lekarz powiedział, ze mamy tam teraz nie wchodzić.
Mama ciągle leżała w śpiączce, a godziny mijały. W pewnym momencie zadzwonił do mnie telefon. To był Mario.
- Hej. Jak z twoja mamą? – zapytał z troską w głosie.
- Nic jej nie jest, ale jeszcze się z nią nie widziałam..
- Powinnaś iść do domu odpocząć.
- Jak ty możesz tak mówić? Moja mama leży w szpitalu, a ty chcesz żebym poszła do siebie teraz do domu spać?!
- Nie pomożesz jej jeśli sama zasłabniesz..
Gadaliśmy jeszcze kilka minut, lecz rozmowę przerwał nam tata.
- Z kim rozmawiałaś?
- z… Ewką.
- Po niemiecku?
- Taaak.. ćwiczyłyśmy przed poniedziałkowym przemówieniem.
- No dobrze. Powiedzmy, że ci wierzę. Lekarz powiedział, że mama już się obudziła i możemy do niej zajrzeć.
Weszliśmy na salę i posiedzieliśmy chwilę. Po kwadransie tata dał mi pieniądze na taksówkę i powiedział, że mam jechać do domu, a on posiedzi tu jeszcze troszkę. Wzięłam pieniądze i wyszłam ze szpitala. Gdy szłam do postoju taksówek zamurowało mnie. Mario tak jak powiedział, tak zrobił. Przez te wszystkie godziny czekał na mnie.
- Co ty tu robisz? – zapytałam zdziwiona.
- Obiecałem..
- Myślałam, że żartujesz…
- Dlaczego miałbym żartować?
- Nie wiem…
- Dobra. Wsiadaj, zawiozę cie do domu.
- Dziękuję
- Za co?
- Za to, ze mi pomagasz.
Gdy dojechaliśmy do domu postanowiłam zaprosić Mario do siebie. Ja pierwsze co zrobiłam, to poszłam wziąć prysznic. W tym samym czasie Mario przygotował mi kanapki i herbatę.
- To ja już pojadę do mojego hotelu. – powiedział nieśmiało chłopak.
- Nie, proszę zostań. Nie chcę być sama w domu- powiedziałam cicho, a on podszedł do mnie i mnie przytulił. Kilka minut później zasnęłam.

4 komentarze:

  1. Eh... rozplynelam sie jak to czytalam :-). Kocham twojego bloga.a mario jest cudny <3
    Zapraszam do mnie
    http://teodorczyk-moim-swiatem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny blog! <3
    Rozdział też super :) Czekam na kolejny :)
    Zapraszam do mnie http://sylwunia09.blogspot.com/2013/03/rozdzia-50.html

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdział zapraszam do mnie http://wks14.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń