Majka jest u nas już 3 dni. Wszyscy świetnie się
bawimy. Chodzimy na treningi i mecze. Piłkarze bardzo polubili moją
młodszą siostrę. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy.
Już jutro do Dortmundu przylatują rodzice. Zostaną tutaj jeszcze 2
dni, a potem zabierają Majkę i wracają do Wrocławia. Od kiedy
jest u mnie Maja bez przerwy przesiadują u mnie Mario, Marco i Mo.
Bawią się z małą i wymyślają coraz to lepsze zabawy. Całe
szczęście, że Majka ich nie rozumie, bo miałaby zrytą psychikę.
Standardowo byli u mnie Mario, Marco i Mo. Oni bawili się z Majką, a ja w kuchni przygotowywałam kolację. Niestety lodówka świeciła pustkami i byłam zmuszona wyjść po zakupy. Poszłam jeszcze do salonu oznajmić wszystkim, że wychodzę do sklepu. Kiedy Maja mnie zobaczyła od razu do mnie przybiegła i mocno przytuliła.
- Mam dla Ciebie radę – powiedziała poważnie
- Słucham.
- Kiedy urodzi się twoje dziecko nie dawaj im go pod opiekę. Oni są strasznie dziwni. - zaśmiałam się i wyszłam z mieszkania.
Kupiłam wszystkie potrzebne zakupy i wróciłam do mieszkania. Gdy weszłam do salonu miałam wrażenie, że coś jest nie tak. Piłkarze siedzieli wyraźnie zdenerwowani. Nie odzywali się nawet słowem.
- Coś się stało? - zapytałam, ale nikt mi nie odpowiedział. Podeszłam więc do mojego narzeczonego i uklękłam przy nim. - Mario co się stało? Gdzie Majka?
- Zabrali ją... - wyjąkał
- Jak to zabrali? Kto? Gdzie?
- Nie wiem. Przyjechał policja i siłą ja zabrali. - nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam. Usiadłam na kanapie i zaczęłam płakać.
- Zbierajcie się i jedziemy na komisariat – zarządził Marco
Zrobiliśmy tak jak rozkazał Reus. 30 minut później byliśmy już pod komisariatem. Jak się później okazało kilku policjantów już tam na mnie czekało. Zabrali mnie do jakiegoś pomieszczenia i trzymali tam blisko godzinę. Nie docierało do mnie to co właśnie powiedzieli. Nie wierzyłam w to co się stało, a raczej nie chciałam wierzyć. Kiedy tylko mnie wypuścili szybko wybiegłam i z całej siły przytuliłam się do Mario.
- Oni nie żyją – powiedziałam cicho i rozpłakałam się.
Moje życie po raz kolejny zaczyna się walić. Moi kochani rodzice zginęli, a ja nie mam prawa zajmować się moją siostrą. Dlaczego? Przecież ją kocham, jest moją rodziną! Jako osoba z najbliższego otoczenia Majki musiałam ją o wszystkim poinformować. Tylko jak? Do mnie samej nie dociera to, że oni nie żyją. Jak mam poinformować o tym sześcioletnie dziecko? I to jeszcze takie dziecko, które już raz straciło rodziców. Nie mam wyjścia ktoś musi jej o tym wszystkim powiedzieć. Wpuścili mnie na salę, gdzie mała właśnie przebywała. Kiedy mnie zobaczyła od razu wskoczyła mi na ręce i mocno przytuliła.
- Nareszcie jesteś. Strasznie się bałam. Nie rozumiem co ci ludzie do mnie mówią. - powiedziała, a ja znowu się rozpłakałam – Dlaczego płaczesz?
- Muszę ci coś powiedzieć. Stało się coś strasznego...
- Nie chcę wiedzieć! - przerwała mi – Powiedz mi tylko, czy mogę zostać w waszej rodzinie.
- Przykro mi. - powiedziałam i wstałam kierując się w stronę wyjścia
- Dziękuję – usłyszałam za sobą – Dziękuję za to, że przez te kilka dni mogłam poczuć się jak w prawdziwej rodzinie.
- To ja dziękuję – powiedziałam i wyszłam
W drodze powrotnej nikt się nie odzywał. Tylko ja wiedziałam co się stało, a oni o to nie pytali. Kiedy wróciliśmy do mojego mieszkania, zamknęłam się w swoim pokoju i zaczęłam płakać. Siedziałam tam kilka godzin, gdy wyszłam Mario siedział na kanapie, usiadłam obok niego, a on mocno mnie przytulił.
- Musimy odzyskać Majkę – zaczęłam rozmowę po kilku minutach ciszy
- Wiem
- Mario moi rodzice zginęli prze mnie, muszę to jakoś wynagrodzić Majce
- To nie twoja wina
- Moja. Gdybym nie wpadła na głupi pomysł zabrania jej do siebie, oni się siedzieliby w tym samolocie
- Oni zginęli w tej katastrofie lotniczej co dzisiaj rano w radiu gadali? - zapytał cicho i niepewnie, a ja tylko skinęłam głową – To nie twoja wina, a oni chcieli zrobić niespodziankę i przyjechać wcześniej, gdyby nie to teraz siedzieliby w Paryżu. Wszystko się ułoży. Otrzymamy prawa do Majki, nasz junior się urodzi i będziemy szczęśliwą, kochającą się rodziną.
- Obiecujesz?
- Obiecuję – uśmiechną się
Nigdy nie pomyślałabym, że zostanę sierotą i tak młodym wieku i w takich okolicznościach, ale to nie ja jestem teraz najważniejsza i najbardziej poszkodowana. Moje życie było usłane kwiatami, miałam wszystkiego pod dostatkiem, a ona marzła w jakiejś dziurze, bo jej ojciec wolał alkohol, a matka zmarła na raka. U moich rodziców miała zacząć wszystko od nowa. Miała, ale ja to zniszczyłam.
Kilka dni po tym wydarzeniu dostałam wezwanie, aby zidentyfikować zwłoki rodziców. Spakowałam swoje rzeczy i wsiadłam w samolot. Cały lot płakałam. Nie mogłam wyobrazić sobie tego co czuli wtedy moi rodzice.
- Chłopak cię zostawił? – zapytała kobieta siedząca obok mnie – Nie ma co oczu wypłakiwać. Jesteś młoda, ładna, znajdziesz sobie jeszcze kogoś. Chyba, że jesteś w ciąży wtedy już gorzej. Jesteś w ciąży?
- Tak, jestem ale chłopak mnie nie zostawił, chcemy tego dziecka.
Nie wiedzieć czemu opowiedziałam nieznajomej kobiecie o wszystkim z najmniejszymi szczegółami. Z lotniska odebrał mnie Przemek. Od razu pojechaliśmy w to straszne miejsce, chcieliśmy to załatwić jak najszybciej.
- Dasz radę? – zapytał Przemek, kiedy wysiedliśmy z samochodu
- Nie wiem. Trochę źle się czuję.
- Wiesz co? Zostań tu ja to załatwię.
Około godziny czekałam na brata, kiedy wrócił do samochodu już wiedziałam, że to byli oni. O 18:00 byliśmy pod domem, w którym spędziliśmy dzieciństwo. Wszystkie wspomnienia wróciły, nawet te sprzed dwóch miesięcy kiedy to o mały włos nie rozbiłam naszej rodziny. Weszłam do środka, w salonie siedziała Ania, przywitałam się i razem wypiłyśmy herbatę. Postanowiłam wyjść na spacer, jednak nogi same zaniosły mnie pod Dom Dziecka, w którym miała przebywać Maja.
- Co pani tutaj robi? - zapytała jedna z opiekunek
- Przyszłam zabrać swoją siostrę.
- To nie jest pańska siostra. Pani rodzice już nie żyją.
- Chcę uzyskać prawa do niej.
- Proszę nie tracić czasu, już ktoś się nią interesuje.
- Ktoś się nią interesuje?! Czy pani siebie słyszy?! Kim ona do cholery jest?! Zabawką, którą można przerzucać z rodziny do rodziny?! Tacy ludzie jak pani nie powinni pracować z dziećmi!
- Już ja dopilnuję, żeby nigdy nie zobaczyła się pani z Majką
Jutro miał odbyć się pogrzeb rodziców, a jeszcze dzisiaj miał przyjechać Mario. Pojechałam po niego na lotnisko. Okazało się, że z moim narzeczonym przyjechała także Ewka z Mitchell'em.
- Jak się czujesz? - zapytał Goetze przytulając mnie
- Już nigdy nie zobaczę Majki – rozpłakałam się
- Jak to nie? Będziemy jeszcze wszyscy razem. Obiecuję.
Ja i Mario pojechaliśmy do mojego rodzinnego domu, a Ewka i Langerak do jej rodziców, by poinformować ich o tym, że się pobrali. Sądząc po tym, że ani Mitch, ani Ewka nie przyszli do nas, by ich przenocować, rodzice zaakceptowali ich związek.
Następnego dnia odbył się pogrzeb. To straszne przeżycie. Nikt nie chce widzieć jak ktoś, kto cię wychował i spędził z tobą całe życie zostaje spuszczony do wielkiej dziury. Czułam się strasznie, miałam wrażenie, że bez nich nie poradzę sobie w życiu. Mario cały czas był przy mnie, jestem mu za to wdzięczna, gdyby nie on nie przeżyłabym tego dnia. Wspierał mnie z całych sił. Nie mówił, że wszystko będzie dobrze, bo wiedział, że bez nich będzie mi ciężko. Był przy mnie, a to pomagało mi najbardziej. Po wszystkim wróciliśmy do domu. Byłam tak wykończona dzisiejszym dniem, że od razu zasnęłam. Obudziłam się kilkadziesiąt minut później. Zeszłam na dół. W kuchni siedział Przemek z Anką.
- Gdzie Mario? - zapytałam
- Wyszedł na spacer
- Przecież on nie zna Wrocławia. Zgubi się.
- Spokojnie, nic mu nie będzie. Wyszedł z Ewą i tym jej mężem.
- No chyba, że tak. Mówili może gdzie idą, albo kiedy wrócą?
- Nie
We Wrocławiu spędziliśmy jeszcze kilka dni. Pomogliśmy mojemu bratu przeprowadzić się do domu rodziców, bo przecież dom, który zawsze tętnił życiem nie może teraz stać pusty.
Standardowo byli u mnie Mario, Marco i Mo. Oni bawili się z Majką, a ja w kuchni przygotowywałam kolację. Niestety lodówka świeciła pustkami i byłam zmuszona wyjść po zakupy. Poszłam jeszcze do salonu oznajmić wszystkim, że wychodzę do sklepu. Kiedy Maja mnie zobaczyła od razu do mnie przybiegła i mocno przytuliła.
- Mam dla Ciebie radę – powiedziała poważnie
- Słucham.
- Kiedy urodzi się twoje dziecko nie dawaj im go pod opiekę. Oni są strasznie dziwni. - zaśmiałam się i wyszłam z mieszkania.
Kupiłam wszystkie potrzebne zakupy i wróciłam do mieszkania. Gdy weszłam do salonu miałam wrażenie, że coś jest nie tak. Piłkarze siedzieli wyraźnie zdenerwowani. Nie odzywali się nawet słowem.
- Coś się stało? - zapytałam, ale nikt mi nie odpowiedział. Podeszłam więc do mojego narzeczonego i uklękłam przy nim. - Mario co się stało? Gdzie Majka?
- Zabrali ją... - wyjąkał
- Jak to zabrali? Kto? Gdzie?
- Nie wiem. Przyjechał policja i siłą ja zabrali. - nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam. Usiadłam na kanapie i zaczęłam płakać.
- Zbierajcie się i jedziemy na komisariat – zarządził Marco
Zrobiliśmy tak jak rozkazał Reus. 30 minut później byliśmy już pod komisariatem. Jak się później okazało kilku policjantów już tam na mnie czekało. Zabrali mnie do jakiegoś pomieszczenia i trzymali tam blisko godzinę. Nie docierało do mnie to co właśnie powiedzieli. Nie wierzyłam w to co się stało, a raczej nie chciałam wierzyć. Kiedy tylko mnie wypuścili szybko wybiegłam i z całej siły przytuliłam się do Mario.
- Oni nie żyją – powiedziałam cicho i rozpłakałam się.
Moje życie po raz kolejny zaczyna się walić. Moi kochani rodzice zginęli, a ja nie mam prawa zajmować się moją siostrą. Dlaczego? Przecież ją kocham, jest moją rodziną! Jako osoba z najbliższego otoczenia Majki musiałam ją o wszystkim poinformować. Tylko jak? Do mnie samej nie dociera to, że oni nie żyją. Jak mam poinformować o tym sześcioletnie dziecko? I to jeszcze takie dziecko, które już raz straciło rodziców. Nie mam wyjścia ktoś musi jej o tym wszystkim powiedzieć. Wpuścili mnie na salę, gdzie mała właśnie przebywała. Kiedy mnie zobaczyła od razu wskoczyła mi na ręce i mocno przytuliła.
- Nareszcie jesteś. Strasznie się bałam. Nie rozumiem co ci ludzie do mnie mówią. - powiedziała, a ja znowu się rozpłakałam – Dlaczego płaczesz?
- Muszę ci coś powiedzieć. Stało się coś strasznego...
- Nie chcę wiedzieć! - przerwała mi – Powiedz mi tylko, czy mogę zostać w waszej rodzinie.
- Przykro mi. - powiedziałam i wstałam kierując się w stronę wyjścia
- Dziękuję – usłyszałam za sobą – Dziękuję za to, że przez te kilka dni mogłam poczuć się jak w prawdziwej rodzinie.
- To ja dziękuję – powiedziałam i wyszłam
W drodze powrotnej nikt się nie odzywał. Tylko ja wiedziałam co się stało, a oni o to nie pytali. Kiedy wróciliśmy do mojego mieszkania, zamknęłam się w swoim pokoju i zaczęłam płakać. Siedziałam tam kilka godzin, gdy wyszłam Mario siedział na kanapie, usiadłam obok niego, a on mocno mnie przytulił.
- Musimy odzyskać Majkę – zaczęłam rozmowę po kilku minutach ciszy
- Wiem
- Mario moi rodzice zginęli prze mnie, muszę to jakoś wynagrodzić Majce
- To nie twoja wina
- Moja. Gdybym nie wpadła na głupi pomysł zabrania jej do siebie, oni się siedzieliby w tym samolocie
- Oni zginęli w tej katastrofie lotniczej co dzisiaj rano w radiu gadali? - zapytał cicho i niepewnie, a ja tylko skinęłam głową – To nie twoja wina, a oni chcieli zrobić niespodziankę i przyjechać wcześniej, gdyby nie to teraz siedzieliby w Paryżu. Wszystko się ułoży. Otrzymamy prawa do Majki, nasz junior się urodzi i będziemy szczęśliwą, kochającą się rodziną.
- Obiecujesz?
- Obiecuję – uśmiechną się
Nigdy nie pomyślałabym, że zostanę sierotą i tak młodym wieku i w takich okolicznościach, ale to nie ja jestem teraz najważniejsza i najbardziej poszkodowana. Moje życie było usłane kwiatami, miałam wszystkiego pod dostatkiem, a ona marzła w jakiejś dziurze, bo jej ojciec wolał alkohol, a matka zmarła na raka. U moich rodziców miała zacząć wszystko od nowa. Miała, ale ja to zniszczyłam.
Kilka dni po tym wydarzeniu dostałam wezwanie, aby zidentyfikować zwłoki rodziców. Spakowałam swoje rzeczy i wsiadłam w samolot. Cały lot płakałam. Nie mogłam wyobrazić sobie tego co czuli wtedy moi rodzice.
- Chłopak cię zostawił? – zapytała kobieta siedząca obok mnie – Nie ma co oczu wypłakiwać. Jesteś młoda, ładna, znajdziesz sobie jeszcze kogoś. Chyba, że jesteś w ciąży wtedy już gorzej. Jesteś w ciąży?
- Tak, jestem ale chłopak mnie nie zostawił, chcemy tego dziecka.
Nie wiedzieć czemu opowiedziałam nieznajomej kobiecie o wszystkim z najmniejszymi szczegółami. Z lotniska odebrał mnie Przemek. Od razu pojechaliśmy w to straszne miejsce, chcieliśmy to załatwić jak najszybciej.
- Dasz radę? – zapytał Przemek, kiedy wysiedliśmy z samochodu
- Nie wiem. Trochę źle się czuję.
- Wiesz co? Zostań tu ja to załatwię.
Około godziny czekałam na brata, kiedy wrócił do samochodu już wiedziałam, że to byli oni. O 18:00 byliśmy pod domem, w którym spędziliśmy dzieciństwo. Wszystkie wspomnienia wróciły, nawet te sprzed dwóch miesięcy kiedy to o mały włos nie rozbiłam naszej rodziny. Weszłam do środka, w salonie siedziała Ania, przywitałam się i razem wypiłyśmy herbatę. Postanowiłam wyjść na spacer, jednak nogi same zaniosły mnie pod Dom Dziecka, w którym miała przebywać Maja.
- Co pani tutaj robi? - zapytała jedna z opiekunek
- Przyszłam zabrać swoją siostrę.
- To nie jest pańska siostra. Pani rodzice już nie żyją.
- Chcę uzyskać prawa do niej.
- Proszę nie tracić czasu, już ktoś się nią interesuje.
- Ktoś się nią interesuje?! Czy pani siebie słyszy?! Kim ona do cholery jest?! Zabawką, którą można przerzucać z rodziny do rodziny?! Tacy ludzie jak pani nie powinni pracować z dziećmi!
- Już ja dopilnuję, żeby nigdy nie zobaczyła się pani z Majką
Jutro miał odbyć się pogrzeb rodziców, a jeszcze dzisiaj miał przyjechać Mario. Pojechałam po niego na lotnisko. Okazało się, że z moim narzeczonym przyjechała także Ewka z Mitchell'em.
- Jak się czujesz? - zapytał Goetze przytulając mnie
- Już nigdy nie zobaczę Majki – rozpłakałam się
- Jak to nie? Będziemy jeszcze wszyscy razem. Obiecuję.
Ja i Mario pojechaliśmy do mojego rodzinnego domu, a Ewka i Langerak do jej rodziców, by poinformować ich o tym, że się pobrali. Sądząc po tym, że ani Mitch, ani Ewka nie przyszli do nas, by ich przenocować, rodzice zaakceptowali ich związek.
Następnego dnia odbył się pogrzeb. To straszne przeżycie. Nikt nie chce widzieć jak ktoś, kto cię wychował i spędził z tobą całe życie zostaje spuszczony do wielkiej dziury. Czułam się strasznie, miałam wrażenie, że bez nich nie poradzę sobie w życiu. Mario cały czas był przy mnie, jestem mu za to wdzięczna, gdyby nie on nie przeżyłabym tego dnia. Wspierał mnie z całych sił. Nie mówił, że wszystko będzie dobrze, bo wiedział, że bez nich będzie mi ciężko. Był przy mnie, a to pomagało mi najbardziej. Po wszystkim wróciliśmy do domu. Byłam tak wykończona dzisiejszym dniem, że od razu zasnęłam. Obudziłam się kilkadziesiąt minut później. Zeszłam na dół. W kuchni siedział Przemek z Anką.
- Gdzie Mario? - zapytałam
- Wyszedł na spacer
- Przecież on nie zna Wrocławia. Zgubi się.
- Spokojnie, nic mu nie będzie. Wyszedł z Ewą i tym jej mężem.
- No chyba, że tak. Mówili może gdzie idą, albo kiedy wrócą?
- Nie
We Wrocławiu spędziliśmy jeszcze kilka dni. Pomogliśmy mojemu bratu przeprowadzić się do domu rodziców, bo przecież dom, który zawsze tętnił życiem nie może teraz stać pusty.