piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 39

Majka jest u nas już 3 dni. Wszyscy świetnie się bawimy. Chodzimy na treningi i mecze. Piłkarze bardzo polubili moją młodszą siostrę. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. Już jutro do Dortmundu przylatują rodzice. Zostaną tutaj jeszcze 2 dni, a potem zabierają Majkę i wracają do Wrocławia. Od kiedy jest u mnie Maja bez przerwy przesiadują u mnie Mario, Marco i Mo. Bawią się z małą i wymyślają coraz to lepsze zabawy. Całe szczęście, że Majka ich nie rozumie, bo miałaby zrytą psychikę.
Standardowo byli u mnie Mario, Marco i Mo. Oni bawili się z Majką, a ja w kuchni przygotowywałam kolację. Niestety lodówka świeciła pustkami i byłam zmuszona wyjść po zakupy. Poszłam jeszcze do salonu oznajmić wszystkim, że wychodzę do sklepu. Kiedy Maja mnie zobaczyła od razu do mnie przybiegła i mocno przytuliła.

- Mam dla Ciebie radę – powiedziała poważnie
- Słucham.
- Kiedy urodzi się twoje dziecko nie dawaj im go pod opiekę. Oni są strasznie dziwni. - zaśmiałam się i wyszłam z mieszkania.

Kupiłam wszystkie potrzebne zakupy i wróciłam do mieszkania. Gdy weszłam do salonu miałam wrażenie, że coś jest nie tak. Piłkarze siedzieli wyraźnie zdenerwowani. Nie odzywali się nawet słowem.

- Coś się stało? - zapytałam, ale nikt mi nie odpowiedział. Podeszłam więc do mojego narzeczonego i uklękłam przy nim. - Mario co się stało? Gdzie Majka?
- Zabrali ją... - wyjąkał
- Jak to zabrali? Kto? Gdzie?
- Nie wiem. Przyjechał policja i siłą ja zabrali. - nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam. Usiadłam na kanapie i zaczęłam płakać.
- Zbierajcie się i jedziemy na komisariat – zarządził Marco

Zrobiliśmy tak jak rozkazał Reus. 30 minut później byliśmy już pod komisariatem. Jak się później okazało kilku policjantów już tam na mnie czekało. Zabrali mnie do jakiegoś pomieszczenia i trzymali tam blisko godzinę. Nie docierało do mnie to co właśnie powiedzieli. Nie wierzyłam w to co się stało, a raczej nie chciałam wierzyć. Kiedy tylko mnie wypuścili szybko wybiegłam i z całej siły przytuliłam się do Mario.

- Oni nie żyją – powiedziałam cicho i rozpłakałam się.

Moje życie po raz kolejny zaczyna się walić. Moi kochani rodzice zginęli, a ja nie mam prawa zajmować się moją siostrą. Dlaczego? Przecież ją kocham, jest moją rodziną! Jako osoba z najbliższego otoczenia Majki musiałam ją o wszystkim poinformować. Tylko jak? Do mnie samej nie dociera to, że oni nie żyją. Jak mam poinformować o tym sześcioletnie dziecko? I to jeszcze takie dziecko, które już raz straciło rodziców. Nie mam wyjścia ktoś musi jej o tym wszystkim powiedzieć. Wpuścili mnie na salę, gdzie mała właśnie przebywała. Kiedy mnie zobaczyła od razu wskoczyła mi na ręce i mocno przytuliła.

- Nareszcie jesteś. Strasznie się bałam. Nie rozumiem co ci ludzie do mnie mówią. - powiedziała, a ja znowu się rozpłakałam – Dlaczego płaczesz?
- Muszę ci coś powiedzieć. Stało się coś strasznego...
- Nie chcę wiedzieć! - przerwała mi – Powiedz mi tylko, czy mogę zostać w waszej rodzinie.
- Przykro mi. - powiedziałam i wstałam kierując się w stronę wyjścia
- Dziękuję – usłyszałam za sobą – Dziękuję za to, że przez te kilka dni mogłam poczuć się jak w prawdziwej rodzinie.
- To ja dziękuję – powiedziałam i wyszłam

W drodze powrotnej nikt się nie odzywał. Tylko ja wiedziałam co się stało, a oni o to nie pytali. Kiedy wróciliśmy do mojego mieszkania, zamknęłam się w swoim pokoju i zaczęłam płakać. Siedziałam tam kilka godzin, gdy wyszłam Mario siedział na kanapie, usiadłam obok niego, a on mocno mnie przytulił.

- Musimy odzyskać Majkę – zaczęłam rozmowę po kilku minutach ciszy
- Wiem
- Mario moi rodzice zginęli prze mnie, muszę to jakoś wynagrodzić Majce
- To nie twoja wina
- Moja. Gdybym nie wpadła na głupi pomysł zabrania jej do siebie, oni się siedzieliby w tym samolocie
- Oni zginęli w tej katastrofie lotniczej co dzisiaj rano w radiu gadali? - zapytał cicho i niepewnie, a ja tylko skinęłam głową – To nie twoja wina, a oni chcieli zrobić niespodziankę i przyjechać wcześniej, gdyby nie to teraz siedzieliby w Paryżu. Wszystko się ułoży. Otrzymamy prawa do Majki, nasz junior się urodzi i będziemy szczęśliwą, kochającą się rodziną.
- Obiecujesz?
- Obiecuję – uśmiechną się

Nigdy nie pomyślałabym, że zostanę sierotą i tak młodym wieku i w takich okolicznościach, ale to nie ja jestem teraz najważniejsza i najbardziej poszkodowana. Moje życie było usłane kwiatami, miałam wszystkiego pod dostatkiem, a ona marzła w jakiejś dziurze, bo jej ojciec wolał alkohol, a matka zmarła na raka. U moich rodziców miała zacząć wszystko od nowa. Miała, ale ja to zniszczyłam.
Kilka dni po tym wydarzeniu dostałam wezwanie, aby zidentyfikować zwłoki rodziców. Spakowałam swoje rzeczy i wsiadłam w samolot. Cały lot płakałam. Nie mogłam wyobrazić sobie tego co czuli wtedy moi rodzice.

- Chłopak cię zostawił? – zapytała kobieta siedząca obok mnie – Nie ma co oczu wypłakiwać. Jesteś młoda, ładna, znajdziesz sobie jeszcze kogoś. Chyba, że jesteś w ciąży wtedy już gorzej. Jesteś w ciąży?
- Tak, jestem ale chłopak mnie nie zostawił, chcemy tego dziecka.

Nie wiedzieć czemu opowiedziałam nieznajomej kobiecie o wszystkim z najmniejszymi szczegółami. Z lotniska odebrał mnie Przemek. Od razu pojechaliśmy w to straszne miejsce, chcieliśmy to załatwić jak najszybciej.

- Dasz radę? – zapytał Przemek, kiedy wysiedliśmy z samochodu
- Nie wiem. Trochę źle się czuję.
- Wiesz co? Zostań tu ja to załatwię.

Około godziny czekałam na brata, kiedy wrócił do samochodu już wiedziałam, że to byli oni. O 18:00 byliśmy pod domem, w którym spędziliśmy dzieciństwo. Wszystkie wspomnienia wróciły, nawet te sprzed dwóch miesięcy kiedy to o mały włos nie rozbiłam naszej rodziny. Weszłam do środka, w salonie siedziała Ania, przywitałam się i razem wypiłyśmy herbatę. Postanowiłam wyjść na spacer, jednak nogi same zaniosły mnie pod Dom Dziecka, w którym miała przebywać Maja.

- Co pani tutaj robi? - zapytała jedna z opiekunek
- Przyszłam zabrać swoją siostrę.
- To nie jest pańska siostra. Pani rodzice już nie żyją.
- Chcę uzyskać prawa do niej.
- Proszę nie tracić czasu, już ktoś się nią interesuje.
- Ktoś się nią interesuje?! Czy pani siebie słyszy?! Kim ona do cholery jest?! Zabawką, którą można przerzucać z rodziny do rodziny?! Tacy ludzie jak pani nie powinni pracować z dziećmi!
- Już ja dopilnuję, żeby nigdy nie zobaczyła się pani z Majką

Jutro miał odbyć się pogrzeb rodziców, a jeszcze dzisiaj miał przyjechać Mario. Pojechałam po niego na lotnisko. Okazało się, że z moim narzeczonym przyjechała także Ewka z Mitchell'em.

- Jak się czujesz? - zapytał Goetze przytulając mnie
- Już nigdy nie zobaczę Majki – rozpłakałam się
- Jak to nie? Będziemy jeszcze wszyscy razem. Obiecuję.

Ja i Mario pojechaliśmy do mojego rodzinnego domu, a Ewka i Langerak do jej rodziców, by poinformować ich o tym, że się pobrali. Sądząc po tym, że ani Mitch, ani Ewka nie przyszli do nas, by ich przenocować, rodzice zaakceptowali ich związek.
Następnego dnia odbył się pogrzeb. To straszne przeżycie. Nikt nie chce widzieć jak ktoś, kto cię wychował i spędził z tobą całe życie zostaje spuszczony do wielkiej dziury. Czułam się strasznie, miałam wrażenie, że bez nich nie poradzę sobie w życiu. Mario cały czas był przy mnie, jestem mu za to wdzięczna, gdyby nie on nie przeżyłabym tego dnia. Wspierał mnie z całych sił. Nie mówił, że wszystko będzie dobrze, bo wiedział, że bez nich będzie mi ciężko. Był przy mnie, a to pomagało mi najbardziej. Po wszystkim wróciliśmy do domu. Byłam tak wykończona dzisiejszym dniem, że od razu zasnęłam. Obudziłam się kilkadziesiąt minut później. Zeszłam na dół. W kuchni siedział Przemek z Anką.

- Gdzie Mario? - zapytałam
- Wyszedł na spacer
- Przecież on nie zna Wrocławia. Zgubi się.
- Spokojnie, nic mu nie będzie. Wyszedł z Ewą i tym jej mężem.
- No chyba, że tak. Mówili może gdzie idą, albo kiedy wrócą?
- Nie

We Wrocławiu spędziliśmy jeszcze kilka dni. Pomogliśmy mojemu bratu przeprowadzić się do domu rodziców, bo przecież dom, który zawsze tętnił życiem nie może teraz stać pusty.

czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 38

Wstałam o 12:15. Byłam na siebie wściekło. O 10:00 miała przyjechać Majka. Jak mogłam zaspać w takim dniu? Szybko wstałam i obudziłam Mario. Ubraliśmy się i zeszliśmy na dół. Przechodząc obok salonu zauważyłam, że są puszczone bajki. Domyśliłam się, że jest tam Majka. Rzeczywiście, była tam. Siedziała w fotelu. Uklęknęłam przed nią. W jej oczach było widać strach.

- Cześć. Jestem Oliwia, a ty pewnie Majka.
- Ty jesteś ich prawdziwym dzieckiem. Prawda?
- Ty też nim jesteś
- Nie. Ja jestem z domu dziecka. Nikt nigdy mnie nie pokocha.
- Co ty opowiadasz? Ja się kocham, nasi rodzice też cię bardzo kochają
- Takie dzieci jak ja nie są kochane.
- To nieprawda. Jesteś częścią naszej rodziny. Tak jak Przemek, Ania i Mario
- Słyszałam o tobie, Przemku i Ani, ale nigdy nie o Mario. Kto to jest?
- Mario to mój narzeczony – powiedziałam, a on podszedł do nas i uklęknął obok mnie. Widziałam jak w jej oczach pojawiają się łzy – Ej...dlaczego płaczesz?
- Bo w tej rodzinie wszyscy się kochają. Nie pasuję tutaj. Mnie nikt nie kocha
- Ja cię kocham i to bardzo – powiedziałam i przytuliłam ją

Znam ją zaledwie 5 minut, a już tak bardzo pokochałam inie wyobrażam sobie dalszego życia bez niej. Wzięłam ją ze rękę i poszliśmy do kuchni, gdzie byli nasi rodzice. Byli zdziwieni, że tak szybko znalazłam wspólny język z Majką. Chciałam z nią spędzić cały dzisiejszy dzień. Poszliśmy na zakupy, do kina, a później na plac zabaw. Do domu wróciliśmy późnym popołudniem. Tata i Przemek siedzieli w salonie i oglądali powtórkę meczu Borussia – Bayern. Mała od razu do nich dołączyła i zaczęła kibicować „tym w czerwonych koszulkach”, bo mają lepszy kolor trykotów. Po kilkunastu minutach zawziętego kibicowania Majka zaczęła uważnie przyglądać się mojemu narzeczonemu.

- Tam gra Mario? - zapytała
- Tak

- Dlaczego nie powiedziałam mi od razu? Od samego początku mogłam mu kibicować. - oburzyła się
- Chcesz kibicować mu na żywo, na stadionie?
- Jasne! - krzyknęła zadowolona
- To pakuj się jutro polecisz z nami do Dortmundu
- Naprawdę? Mogę?
- Nie wiem, zapytaj rodziców

Rodzice byli zadowoleni, że złapaliśmy z nią tak dobry kontakt i chcemy zabrać ją do siebie. Akurat musieli wyjechać na kilka dni do Paryża pozałatwiać sprawy biznesowe, więc mała musiałaby zostać z opiekunką. A jadąc z nami pozna nowe miejsca, nowych ludzi. Chcę by Majka czuła się w naszej rodzinie jak najlepiej i jak najczęściej odwiedzała mnie w Dortmundzie. Pomogłam spakować Majce swoje rzeczy. Później usiadłam z rodzicami do stołu i obmówiliśmy wszystko ze szczegółami. Postanowiliśmy, że rodzice z Paryża przylecą do Dortmundu i zostaną tam kilka dni. To świetny pomysł. Ja spędzę trochę czasu z siostrą, a rodzice w końcu zobaczą jak się urządziłam.
Zaraz z rana zabraliśmy moją siostrę i pojechaliśmy na lotnisko. Tam pożegnaliśmy się z rodzicami. Mario cały lot przespał, ja natomiast rozmawiałam z Mają. Jak na swój wiek to bardzo inteligentne dziecko. Po kilkugodzinnej podróży wreszcie pojechaliśmy pod blok w którym mieszkam.

- Ooo...a kto to? - przywitała nas Ewa
- Moja siostra – powiedziałam z dumą
- Od kiedy ty siostrę masz?
- Od wczoraj.
- Zostałam adoptowana i teraz mam najlepszą siostrę i szwagra na świecie – powiedziała mała słodko się przy temu uśmiechając.
- Potem wszystko ci wytłumaczę – szepnęłam Ewie na ucho – Majka poznaj moją najlepszą przyjaciółkę Ewę i jej męże Mitchell'a – nadal nie mogę się przyzwyczaić do tego, że są małżeństwem – Chodź pokażę ci pokój, w którym będziesz spać – pokazałam małej pokój i włączyłam jakieś bajki. Kiedy ona oglądała, ja wróciłam do Ewki i wszystko opowiedziałam
- Jak to jest być w ciąży? - zmieniła temat Ewa
- Zależy. A tak w ogóle to czemu pytasz?
- Od czego zależy?
- Odpowiem ci jak powiesz mi po co ci to wiedzieć.
- Z ciekawości pytam
- Jasne...mów prawdę!
- Ah...bo ja i Mitch chcemy mieć dziecko, ale ja tak trochę się boję
- Nie ze wcześnie?
- A ty i Mario?
- To co innego. To była tak raczej wpadka.
- I co z tego? Przecież chcesz tego dziecka.
- Tak, ale...
- Ale co? Chyba nie chcesz powiedzieć, że lepiej gdyby go nie było.
- Nie! Kocham je najbardziej na świecie. Mogłabym oddać za nie życie.
- To o co chodzi?
- O to, że kilka dni temu wzięliście ślub kompletnie się nie znając. Skąd wiesz, że to na 100% to?
- A skąd ty wiedziałaś, że Mario to na 100% to?
- Od początku
- No właśnie. Ty i Goetze też nie znacie się długo. Fakt faktem, że przeszliście już bardzo wiele, ale ja i Mitchell naprawdę bardzo się kochamy i chcemy spędzić ze sobą resztę życia.
- Masz rację. Przepraszam. A rodzice już wiedzą?
- Nie, jeszcze nie. Powiemy im jak dziecko będzie już w drodze. Niech pomyślą, że znam się z Mitchell'em dłużej.

Poszłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Zaczęłam się zastanawiać na pytaniem: „Jak to jest być w ciąży?”. Na pewno jest to wspaniałe uczucie kiedy rozwija się w tobie nowe życie, ale czasami masz dość. Bycie w ciąży jest super, ale co będzie kiedy już dziecko przyjdzie na świat? Ja sama jestem jeszcze dzieckiem. Mario też nie dorósł jeszcze do roli ojca. Jest zdecydowanie na wcześnie na zakładanie rodziny, ale jest już za późno. Jak tak dalej pójdzie to niedługo założymy własny klub, chociaż lepiej nie. Zadbajmy najpierw o jedno dziecko, później zobaczy się co dalej. Rozmyślałam tak nad przyszłością i nawet nie zauważyłam przyszła do mnie Majka.

- Nad czym tak myślisz? - zapytała
- Nad przyszłością. Najbliższe lata będą trudne.
- Dlaczego?
- Zostaniesz ciocią.
- Super! - krzyknęła wywołując uśmiech na mojej twarzy – Będziesz świetną mamą – powiedział i dała mi buziaka w policzek
- A Mario?
- Też da sobie radę.

Majka jest super. Zawsze optymistycznie patrzy w przyszłość. Nie żyje przeszłością, żyje jutrem. Nie rozpamiętuje złych chwil w swoim życiu, a miała ich niewątpliwie wiele. Chciałabym mieć jej energię i radość życia. Ma dopiero 6 lat, a ja już widzę w niej wzór do naśladowania. Cieszę się, że trafiła do naszej rodziny. Moje dziecko będzie wychowywać się wśród niesamowitych ludzi. Już nie mogę się doczekać jego przyjścia na świat. Dzięki Majce wiem, że ja i Mario damy sobie radę, a nawet jeśli coś nie pójdzie po naszej myśli to nasi najbliżsi bez wahania nam pomogą. To szczęście być między takimi ludźmi.

__________________________________________________________________________

Hej :)
Moim zdaniem rozdział znowu jest beznadziejny, ale to ocenicie już sami.
A odchodząc od tematu tego bloga. Mamy pomysł na nowe opowiadanie, ale nie bardzo wiemy o kim ma ono być. Chciałyśmy poprosić o składanie propozycji w komentarzach. 

środa, 17 lipca 2013

Rozdział 37

O 6:00 zadzwonił budzik. Chciałam mieć co wszystko jak najszybciej za sobą więc zarezerwowałam najwcześniejszy lot. Strasznie się boję. Sama już nie wiem czego bardziej. Tego, że w końcu dowiedzą się kim jest mój chłopak, czy raczej tego jak zareagują na wieść o ciąży. Lot minął szybko, a ja denerwowałam się coraz bardziej. Jak rodzice zareagują na dwie takie nowiny? Nie ma co, zabiją mnie. Jego przy okazji też. Podróż taksówką do domu trwała bardzo długo. Korki jak na tą godzinę były niesamowicie wielkie. Kiedy dojechaliśmy pod mój rodzinny dom, niepewnie zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła je mama. Strasznie cieszyła się, że przyjechałam i że w końcu pozna mojego chłopaka. Jak widać mama już go zaakceptowała, gorzej będzie jak do domu wróci wielki kibic BVB w osobie mojego taty. Kiedy w głowie układałam sobie najgorsze scenariusze, w których mój ojciec zabija mojego ukochanego, on wrócił do domu. Od razu pobiegłam się z nim przywitać. Śmiejąc się jak za dawnych czasów, wróciliśmy do kuchni gdzie mama przygotowywała obiad. Ku mojemu zaskoczeniu Mario jej w tym pomagał. Nawet nieźle mu szło.

- A kto to? - zapytał tata, kiedy tylko zauważył Goetzego
- Tato poznaj mojego chłopaka
- Dzień dobry
- Dzień dobry – przywitał się tata i podał rękę piłkarzowi – Ja cię już gdzieś widziałem
- Mario Goetze – przedstawił się
- Co tu tu do cholery robisz?! - krzyknął tata – Wynoś się stąd! – Mario nic nie rozumiał, ale domyślił się, że mój tato nie jest zadowolony z jego widoku
- Kochanie uspokój się. Zostaw go w spokoju. Nie wystarczy ci że twoja córka go kocha i jest z nim szczęśliwa? - wystąpiła w naszej obronie mama

Tata w końcu opanował emocje i kazał nam wszystko opowiedzieć od dnia w którym się poznaliśmy. Na całe szczęście uznał, że skoro już tyle przeszliśmy do tu musimy się bardzo kochać. Nie przypuszczałam, że tata jest w stanie go polubić. O 17:00 przyjechał mój braciszek z żoną. Zasiedliśmy wspólnie do stołu.

- Chcieliśmy was o czymś poinformować – zaczął Przemek – Ja i Ania spodziewamy się dziecka – zatkało mnie, a rodzice od razu zaczęli im gratulować
- Bo my też musimy wam o czymś powiedzieć – odezwała się mama
- Kiedy Oliwia się wyprowadziła w domu zrobiło się strasznie pusto. Postanowiliśmy adoptować dziecko – jak to postanowili adoptować dziecko? Wszystko przetłumaczyłam Goetzemu. On też był bardzo zdziwiony – A co ty tak się wymieniacie spojrzeniami – powiedziała tata – myślicie, że jak przekroczy się pewien wiek to już nie można mieć dzieci?
- Nie. Tylko ja i Mario przyjechaliśmy wam powiedzieć, że mamy dziecko w drodze. Jak widać nie jesteśmy sami
- Przepraszam. Co macie? - zdziwił się
- Tato proszę nie denerwuj się
- Jak mam się nie denerwować, kiedy moja mała córeczka jest w ciąży, a ojca jej dziecka nawet nie znam? Przecież wy nawet zaręczeni nie jesteście! - Mario spojrzał na mnie. Wszystko mu przetłumaczyłam, a on uklęknął przede mną z kieszeni wyciągnął przepiękny pierścionek i oświadczył się. Bez wahania przyjęłam oświadczyny.

Resztę wieczoru spędziliśmy rozmawiając o przyszłości i o mojej adoptowanej siostrze. Osobiście nie jestem przekonana do tego pomysłu. Rodziców ciągle nie ma w domu, a sześcioletnie dziecko potrzebuje uwagi. Mój brat też nie jest z tego powodu szczęśliwy. On również uważa, że Majka już wiele przeszła i nie powinna teraz czuć się niekochana w nowej rodzinie. Ja i Przemek nie uważamy, że nasi rodzice nie będą jej kochać, ale ona tak właśnie może odebrać ich ciągłe wyjazdy. Zobaczymy jak to wszystko dalej się potoczy. Kiedy już Przemek i Ania pożegnali się i wrócili do swojego domu ja razem z mamą posprzątałam do wspólnym posiłku. Natomiast tata wziął mojego chłopaka....narzeczonego na taras. Gdy już wszystko lśniło zabrałam Goetzego i poszliśmy do mojego pokoju, jednak w drzwiach zatrzymała nas mama.

- A dokąd to się wybieracie?
- Spać
- Ale nie razem. Jedno z was idzie do pokoju gościnnego
- Ale mamo...
- Nie ma żadnego ale, nie jesteście jeszcze po ślubie
- Zostaw ich. Nie uważasz, że już trochę za późno, żeby kłaść ich osobno spać? - wystąpił w naszej obronie tata.

Ojciec dzisiaj pozytywnie mnie dzisiaj zaskoczył. Myślałam, że jak podzielę się z nim takimi nowinami to wyrzuci mnie z domu. Położyliśmy się do łóżka i szybko zasnęliśmy.

____________________________________________________________________________

Dzisiaj Legia walczy o Ligę Mistrzów. Trzymajmy kciuki za naszych rodaków! 

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 36

Obudziłam się, ubrałam i poszłam do pokoju Ewy. Weszłam bez pukania. Zastałam tam moją przyjaciółkę wtuloną w bramkarza. Na szczęście oboje jeszcze spali i nie zauważyli, że do nich weszłam. Poszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać śniadanie. Kilkanaście minut później dołączyła do mnie Ewa i Mitchell

- Pozwól, że kogoś ci przedstawię – powiedziała – poznaj mojego męża
- Kogo? Zakrztusiłam się herbatą
- Wzięliśmy ślub – powiedziała dumnie
- Co zrobiliście? - zapytałam z niedowierzaniem
- Wzięliśmy ślub
- Nie wiem jak za waszych, ale za moich czasów to na randki chodziło się do kina, na spacer, do restauracji, ale nie przed ołtarz!

Nie pozostało mi nic innego jak tylko zaakceptować ich małżeństwo. Oboje opowiedzieli mi o wczorajszym dniu. Nigdy nie miałam okazji do rozmowy z rezerwowym bramkarzem Borussii Dortumud, ale wydaje się być fajnym facetem. Kiedy Mario się o tym dowiedział, zareagował tak samo jak ja. Siedzieliśmy tak w czwórkę i gadaliśmy. Po godzinie Ewa i Mitchell wyszli, by poinformować o wszystkim jego rodziców. Natomiast ja i Mario usiedliśmy przed telewizorem i włączyliśmy jakąś komedię. Nie mogłam się na niej skupić. Byłam strasznie zdenerwowana i Mario to zauważył

- Oliwia co jest? Denerwujesz się tymi zawodami? - nic mu na to nie odpowiedziałam tylko się uśmiechnęłam – Będzie dobrze. Jesteś najlepsza na pewno wygrasz
- Nie mam możliwości wygrać
- Nie wierzysz w siebie?
- Nie, tylko....tylko...
- Tylko co?
- Bo ja nie zostałam dopuszczona na te zawody
- Jak to nie zostałaś dopuszczona? Jesteś chora? Rak? Białaczka?
- Mario...
- Na co jesteś chora? Powiedz mi, bo nie wiem jakiego specjalisty szukać. Będzie ciężko, ale damy radę. Najważniejsze, że się kochamy.
- Mario, ale...
- Nie ma żądnego ale – przerwał mi – Wyjdziesz z tego. Zobaczysz jeszcze będzie tak jak dawniej
- Mario, ale ja jestem w ciąży
- Daj mi twojego laptopa poszukamy najlepszej kliniki na świecie – zignorował mnie
- Goetze to cholery zostaniesz ojcem! – krzyknęłam, a on wreszcie zamilkł – Wiem rujnuję ci życie...
- Masz rację, rujnujesz je – rozpłakałam się, a on mnie przytulił – Ale budujesz je na nowo. Teraz jest lepsze, solidniejsze, kolorowe. Nie płacz tylko się ubieraj i jedziemy
- Gdzie?
- Jak to gdzie? Trzeba kupił wózek, łóżeczko, jakieś śpioszki, pampersy....nie ma czasu
- Jeszcze jest dużo czasu. Powiedzmy najpierw o wszystkim rodzicom
- Masz rację – spojrzał na zegarek – tata powinien być już w domu
- Nie mówię o twoich rodzicach tylko o moich
- Jesteś pewna?
- Tak. Bo kiedy mam im powiedzieć? Jak dziecko przyjdzie na świat?

Jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy do domu państwa Goetze. Byli niesamowicie szczęśliwi i dumni ze swojego syna. Już nie umieli się doczekać, kiedy ich pierwszy wnuk lub wnuczka przyjdzie na świat. Po powrocie do domu zarezerwowałam bilety do Polski. Strasznie się denerwowałam spotkaniem z rodzicami, ale to musiało kiedyś nastąpić, a to chyba najodpowiedniejszy moment.

__________________________________________________________________________

Dziękujemy za te miłe kłamstwa pod ostatnimi rozdziałami. Piszcie co myślicie, a nie to co powinniście napisać ;)  

poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 35

Obudziło mnie jakieś trzaskanie. Wstałam z łóżka i poszłam zobaczyć co robi taki hałas. Była to Ewa, która szukała środków na kaca. Wyglądała na wściekłą.

- Co ci jest? - zapytałam
- Zostaw mnie w spokoju!
- Nie wyżywaj się na tych szafkach i powiedz mi się cię stało
- Jestem idiotką
- Boję się zapytać co zrobiłaś na wczorajszej imprezie
- Raczej czego nie zrobiłam
- W takim racie czego nie zrobiłaś na wczorajszej imprezie?
- Nie wzięłam jego numeru
- A jaśniej?
- Poznałam super faceta. Przystojny, inteligentny, zabawny, normalnie ideał, a ja nie wiem nawet jak się nazywa
- No to faktycznie słabo
- Dzięki za pocieszenie - Gadałam z nią jeszcze chwilę. Po tej krótkiej rozmowie wywnioskowałam, że dziewczyna się zakochała
- Rusz dupę i go szukaj! Nie znajdziesz go siedząc w domu
- I tak go nie znajdę
- Dlaczego tak uważasz?

- Powiedział, że pochodzi z... nie pamiętam, ale wiem, że nie jest stąd więc pewnie był tu tylko przejazdem

Mija 2 tygodnie. W dalszym ciągu nikt nie wie o mojej ciąży, a Ewka nie pozbierała się jeszcze po tym chłopaku. Mam dosyć widoku najlepszej przyjaciółki wpatrzonej i jeden punkt.

- Zbieraj się idziemy na trening – powiedziałam
- Nigdzie nie idę!
- Chodź. Wiem, że chcesz tego z imprezy, ale zrozum w końcu, że już nigdy go nie zobaczysz – trochę mnie poniosło – Na treningu jest banda przystojnych piłkarzy na pewno któryś ci się spodoba
- Przestań! Nie rozumiesz, że nie chcę?
- Nie będziesz mi się tu załamywać
- Ja? Spójrz lepiej na siebie! Cały czas tylko marudzisz, wiecznie ci się coś nie podoba. Myślisz, że skoro jedziesz na to cholerne zawody to jesteś lepsza?
- Nie! To nie tak
- Nie? A jak? Bo właśnie tak to wygląda. Uwaga wielka karateczka Oliwia się zbliża.
- Nie jadę na żadne zawody!
- Jak to nie?
- Nie dopuścili mnie
- Czemu?
- jestem w ciąży – powiedziałam cicho
- Naprawdę? - przytuliłam mnie – Gratulacje. Mario pewnie szczęśliwy. Dziwne, że się jeszcze nie pochwalił
- On nic nie wie
- Jak to nie wie? Musisz mu powiedzieć jak najszybciej. Pójdę na ten trening pod warunkiem, że Mario o wszystkim się dowie jeszcze dzisiaj, ewentualne jutro.

Ulżyło mi, kiedy o wszystkim jej powiedziałam. Poszłyśmy na trening, usiadłyśmy na trybunach i grzecznie obserwowałyśmy piłkarzy. Świetnie im szło. Dawali z siebie wszystko. Nawet Mario, który niedawno wrócił do treningów pokazał klasę. Oczywiście jak to już w tradycji ktoś musiał się spóźnić. W środku treningu na boisko wyszedł szanowny pan Langerak. Jak się później okazało to ten facet, którego Ewka poznała w klubie. Kiedy tylko Mitch ją zobaczył od razu no niej podbiegł i zaprosił na randkę. Szybko wróciłyśmy do mieszkania, aby przygotować moją przyjaciółkę na tą wymarzoną randkę z tym jedynym. Ten chłopak rzeczywiście zakręcił jej w głowie. Nigdy nie wiedziałam, żeby aż tak tryskała energią. Mitchell przyszedł punktualnie. Postanowiłam poczekać, aż Ewa wróci, ale zasnęłam.

_________________________________________________________________________

Rozdział jak zwykle słaby, ale na szczęście za niedługo koniec tego bezsensownego opowiadanie i nikt nie będzie musiał tego czegoś czytać. :D

niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 34

O 7:00 zadzwonił budzik. Normalnie byłabym wściekła na pobudkę o tak wczesnej porze, ale dzisiaj wstawałam z uśmiechem na twarzy. Poszłam do kuchni zjeść śniadanie.

- Hej – dałam buziaka w policzek piłkarzowi, który właśnie przygotowywał kanapki
- Hej. Co dzisiaj tak wcześnie wstałaś?
- Muszę iść do lekarza
- Coś się stało? Jesteś chora?
- Ne. Trener wysyła mnie na zawody i muszę mieć badania. Czysta formalność
- No no no gratuluję, ale mam zdolną dziewczynę
- Podrzucisz mnie?
- Jasne

30 minut później byliśmy już pod budynkiem, w którym trenowałam karate. Z fantastycznym humorem weszłam do gabinetu lekarza. Po kilkudziesięciu minutach było już po wszystkim, pozostało już tylko czekać na wyniki. Postanowiłam iść na trening. Na tych zawodach chcę wypaść z jak najlepszej strony. Po około 2 godzinach intensywnego treningu lekarz wezwał mnie do siebie.

- Proszę niech pani siada – wskazał na krzesło
- Coś nie tak?
- Nie, ciąża to nie choroba, ale regulamin zabrania kobietą w tym stanie startu w zawodach – trochę zdziwiły mnie jego słowa, ale na szczęście ja nie jestem w ciąży
- Czyli wszystko w porządku i mogę startować w tych zawodach?
- Nie, wyraziłem się jasno. Jest pani w ciąży
- To niemożliwe. Penie pomylił mnie pan z jakąś inną dziewczyną
- Z nikim panią nie pomyłem

Wyszłam w klubu i wolnym krokiem udałam się w stronę mieszkania. Jak to jestem w ciąży? To niemożliwe. W salonie siedzieli Mario Marco i Ewa. Nie witając się z nimi poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Chwilę później przyszedł do mnie Mario.

- Coś się stało? - położył się obok mnie i przytulił
- Nie. Trener dał nam dzisiaj wycisk i jestem strasznie zmęczona – skłamałam
Wiedziałam, że muszę mu o wszystkim powiedzieć, ale nie wiem jak. Nie wiem jak on ma to zareaguje. Oboje jesteśmy jeszcze za młodzi na zakładanie rodziny. Przecież my nie damy sobie rady z wychowaniem dziecka, sami jesteśmy jeszcze dziećmi. Owszem na wakacjach mówił, że chce mieć ze mną dzieci, ale od tego czasu wiele się zmieniło. Zdecydowanie za wiele, a on mówiąc to na pewno nie miał na myśli "miejmy je jak najszybciej, najlepiej jeszcze w tym roku". No i jeszcze rodzice. Oni nawet nie wiedzą jak się nazywa i kim jest mój chłopak, a tu jeszcze dziecko. Jak ja mam im o tym powiedzieć? Rozmyślając nad tym co dalej będzie zasnęłam w ramionach ukochanego. Obudziłam się po dobrych 3 godzinach snu. Obok łóżka siedział Mario i dziwnie mi się przyglądał.


- Coś ze mną nie tak? – zapytałam
- Nie. Dlaczego tak uważasz?
- Dziwnie mi się przyglądasz
- Nie każdy może przyglądać się swojemu szczęściu ja mogę więc korzystam
- Idziemy na imprezę – do mojego pokoju wpada Ewa
- Z jakiej okazji? - zapytałam
- Trzeba oblać nowe mieszkanie
- Ja nie idę. Nie najlepiej się czuje – powiedziałam
- Ewka weź któregoś z chłopaków. Ja zostanę z Oliwią
- Jak mam zabrać któregoś z chłopaków skoro oni godzinę temu wyjechali na zgrupowanie? Idę sama
- dobrej zabawy – powiedziałam równo z piłkarzem

Ewka poszła na imprezę a ja rozstałam sama z Mario. Zobaczyliśmy jakiś film, a później poszliśmy spać.


___________________________________________________________________________

Pojawiły się nasze 2 nowe blogi. Jak na razie są tylko bohaterowie, ale mam nadzieję, że jeszcze dzisiaj pojawią się też pierwsze rozdziały ;)
http://nadzieja-na-lepsze-dni.blogspot.com/
http://milosc-zaslepa.blogspot.com/

sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 33

Nasz mały kącik jest już gotowy. Pozostało już tylko rozpakować kartony. Mario nam pomagał, ale chyba wolałabym żeby siedział w domu. Cały czas marudził, że się od niego wyprowadzam. Ileż można słuchać tego samego?
Gdy Mario pojechał na trening ja i Ewka udałyśmy się do sklepu, aby kupić firanki, kwiatki i inne dodatki. Kiedy przechodziłyśmy obok sklepu z meblami dokupiłam jeszcze jedną szafę, a z domu Goetzego wzięłam jego ulubione rzeczy. Chłopak nie krył zadowolenia z mojego pomysłu i wreszcie przestał marudzić. Następnego dnia odbył się mecz Borussii z Bayernem. Mario w 38 minucie poprosił o zmianę. W głowie już układałam jak wyśmieję mojego chłopaka. Ostatnie tygodnie tłukłam mu do głowy, że ma się tak nie obżerać i więcej ćwiczyć. Nie posłuchał mnie i teraz ma tego efekty. Nie jest w stanie przebiegać jednej połowy meczu. Jednak kiedy schodził z boiska, widziałam ja jego twarzy grymas bólu. Wiedziałam już, że coś jest nie tak więc zeszłam do piłkarza. Okazało się, że ma coś z mięśniami i musi pauzować przez 2 tygodnie, a do tego nie może jechać na zgrupowanie, którego tak wyczekiwał. Po meczu wróciliśmy do mojego mieszkania. Ewka oglądała właśnie jakiś film nie mieliśmy nic ciekawszego do roboty więc dołączyliśmy do niej. W trakcie oglądania zadzwonił mój telefon. To był mój trener, powiedział, że mam się zaraz u niego wstawić. Najszybciej jak tylko umiem ubrałam się i pobiegłam na spotkanie z nim.

- dobry wieczór – przywitałam się
- dobry wieczór. Mam do ciebie świetne wiadomości. Postanowiłam wystawić cię jako reprezentantkę naszego klubu na mistrzostwa Niemiec.
- naprawdę? Nie wiem co powiedzieć. Dziękuję
- jesteś najlepsza w naszym klubie więc nie masz za co dziękować. Warunkiem startu w zawodach są badania. Musisz się jutro wstawić u naszego klubowego lekarza. Od cię zbada i wypisze odpowiednie dokumenty
- oczywiście. Będę o 8:00. jeszcze raz dziękuję. Dowiedzenia

Wróciłam do mieszkania w niesamowicie dobrym humorze. Chciałam się tą wiadomością z wszystkimi podzielić. Niestety Ewa już spała. Gdy weszłam do swojego pokoju, okazało się, że Mario postanowił rozgościć się na moim łóżku. Wzięłam prysznic i położyłam się obok piłkarza. Nie mogłam zasnąć. Byłam niesamowicie szczęśliwa. Bo czego chcieć od życia więcej? 

czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 32

Gdy się obudziłam w domu nikogo nie było. Zeszłam do kuchni i przygotowałam sobie śniadanie. Po skończonym posiłku poszłam odwiedzić mojego chłopaka na treningu. Marco nie był zadowolony gdy mnie zobaczył, ale najwidoczniej Mario wszystko mu wyjaśnił, bo zaraz po skończonym treningu zaprosił nas do kina. Tak mijały kolejne tygodnie. Znalazłam nawet pracę w małym dortmuńskim klubie. Zajmuję się tam finansami. Byłam niesamowicie szczęśliwa, ale z dnia na dzień co raz bardziej tęskniłam ze Wrocławiem, rodziną, Ewką i Rikusiem. Już chyba czas się z nimi zobaczyć.
Już dzisiaj miałam jechać do Polski. Mario chciał jechać ze mną ale przekonałam go, że to jeszcze nieodpowiedni moment. Nie chcieliśmy się o to kłócić. Nasz związek już raz z tego powodu się rozpadł. Mario odwiózł mnie na lotnisko. Kiedy leciałam do Dortmundu lot niesamowicie szybko przeleciał, a dzisiaj miałam wrażenie jakbym leciała na drugi koniec świata. W końcu taksówka podjechała pod dom. Szybko zapukałam do drzwi. Otworzył mi tata.

- no proszę syn marnotrawny wrócił. W tym przypadku raczej córka
- wróciłaś - przybiegła do mnie mama i wyściskała z całej siły
- wróciłam, ale nie na długo. Przyjechałam bo strasznie się za wami stęskniłam
- czyli ułożyłaś sobie życie
- tak jestem bardzo szczęśliwa. Tylko strasznie mi was brakuje. Szkoda, że nie możecie mieszkać gdzieś blisko mnie
- gdzie teraz mieszkasz? - zapytał tata
- w Niemczech. A gdzie Riko? Za nim też się stęskniłam
- leży w twoim pokoju na łóżku. Od kiedy się wyprowadziłaś nie chce nic jeść, chodzi taki smutny . Jak nie on.

Od razu pobiegłam do pokoju. Rzeczywiście Riko leżał na łóżku. Mocno go przytuliłam. Postanowiłam, że zabiorę go ze sobą do Dortmundu. Rozmawiałam jeszcze chwilę z rodziciami. Powiedziałam im, że znalazłam super faceta i to coś poważnego, ale nie zdradziłam kim jest. Zabrałam psa i poszłam do Ewki. Drzwi otworzyłam mi moja przyjaciółka. Była zaskoczona na mój widok, ale się cieszyła.

- odpowiadaj co się działo jak mnie nie było
- ja mam opowiadać. To ty siedzisz w Dortmundzie z nieziemsko przystojnym facetem
- dziękuję
- dziękujesz? Za co? - zapytała rozbawiona Ewka
- za wszystko. Gdyby nie ty już by mnie tu nie było
- ale jesteś. Szczęśliwa i uśmiechnięta
- wszystko dzięki tobie.
- wszystko zawdzięczasz sobie. Ja za ciebie nie wybrałam. Mogę zadać jedno takie trochę głupie pytanie?
- zadawaj najwyżej nie odpowiem
- gdzie się mieszka lepiej? Tu we Wrocławiu czy tam w Dortmundzie?
- ciężko powiedzieć. Tu jesteś ty, tam Mario. Przeprowadź się do mnie. Nie będę miała już wtedy wątpliwości, że najlepszym miejscem na ziemi jest Dortmund.
- chciałabyś
- i to jak

W Polsce spędziłam jeszcze kilka dni. Udało mi się przekonać Ewkę do przeprowadzki. Z jej rodzicami nie było już tak łatwo, ale się udało. Kupili nam mieszkanie oraz obiecali wsparcie finansowe. Z lotniska odebrał nas Mario, ale nie przywitał się ze mną. Chyba nawet nie zauważył, że Ewa przyleciała ze mną. Zajął się psem. Wsiedliśmy do samochodu i tam podałam mu karteczkę z adresem mojego nowego mieszkania.

- co to jest? - zapytał
- adres mieszkania mojego i Ewy
- chcesz się wyprowadzić?
- tak
- dlaczego? Masz mnie już dosyć?
- nie. Tylko uważam, że to za wcześnie na wspólne mieszkanie.
- ale ja ci nie pozwolę na wyprowadzkę
- spokojnie tak szybko się nas nie pozbędziesz. Musimy jeszcze się urządzić. Pomożesz nam?
- nie. Jak wam pomogę to szybciej się wyprowadzicie.

Po błaganiach moich i Ewki Mario podjechał pod blok w którym było nasze mieszkanko. Trzeba przyznać, że wygląda o wiele lepiej niż nas zdjęciach w internecie. Jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy zamówić meble i kupić farby. Miałyśmy je pomalować same ale kochany Goetzuś zaprosił kolegów, a oni zamiast nam pomóc opijali nowe mieszkanie. Późnym wieczorem Ewa jako ta co ma prawo jazdy pożyczyła samochód mojego chłopaka by poodwozić ich do domu. Niestety nieco je zarysowała.
Rankiem wszyscy razem zjedliśmy śniadanie. Miło nam się razem rozmawiało. Niestety państwo Goetze musieli jechać do pracy, a Mario na trening. Mario dał mi buziaka w policzek i wyszedł

- Oliwia! - usłyszałam wołanie mojego chłopaka. Domyśliłam się, że chodzi o tą rysę na jego ukochanym autku
- co się stało?
- co to ma być? - wskazał na zadrapanie
- no wiesz nie dałeś się wczoraj przekonać, że...
- chyba nie chcesz mi powiedzieć, że prowadziłem pad wpływem – przewał mi, a ja nic nie odpowiedziałam tylko się uśmiechnęłam - i ty mi na to pozwoliłaś?
- a jak miałam się powstrzymać? Co Riko robi w samochodzie? - zmieniłam temat
- muszę się wszystkim pochwalić jakiego mam fajnego psa
- on jest mój i mam wrażenie, że kochasz go bardziej ode mnie – pocałował mnie i wsiadł do auta

Wiedziałam, że wczoraj był nieźle wstawiony, ale nie przypuszczałam, że aż do tego stopnia by wmówić mu taką głupotę. Gdy Mario pojechał na trening, ja z Ewą udałyśmy się do naszego mieszkanka. Trochę ogarnęłyśmy porozrzucane butelki po napojach alkoholowych i usiadłyśmy na środku salonu. Chwilę później przyszła ekipa remontowa by skuć stare kafelki w łazience i położyć nowe. Godzinę później przyjechali ludzie którzy mieli nam urządzić kuchnię. Wieczorem wróciliśmy do domu państwa Goetze.

środa, 10 lipca 2013

Rozdział 31

Tej nocy mało spałam. Od razu gdy otworzyłam oczy wzięłam do ręki kopertę i tabletki. Postanowiłam wybrać to drugie, ale w ostatnim momencie coś mnie tknęło i bez namysłu otworzyłam prezent Ewy. Bałam cię zobaczyć co jest w środku. Trudno klamka zapadła teraz już nie ma odwrotu. Powoli wyciągnęłam zawartość koperty. Moją uwagę przykuł bilet lotniczy do...Dortmundu. No tak mogłam się tego spodziewać. W środku był także list.

Ostatnio w twoim życiu wiele się działo. Ktoś kogo bardzo kochałaś strasznie cię skrzywdził, oszukał i wykorzystał. Wiem jak bardzo cię to bolało, ale to nie powód by teraz krzywdzić innych. Weź się w garść i uporządkuj swoje życie. Zacznij od Dortmundu. Wiem jak bardzo go kochasz. Powodzenia.

Ewa


Tak kocham go, ale jestem pewna, że ułożył swoje życie na nowo z inną dziewczyną. Zrujnuję mu to co udało mu się odbudować. No ale cóż miałam wybór teraz muszę wziąć za to odpowiedzialność. Kilka razy dzwoniłam do Ewki, ale nie odbierała. Nie dziwię się jej. Ubrałam się i spakowałam. Zeszłam na dół. Tam wszyscy już na mnie czekali. Przyjechał nawet mój brat z żoną. Poczułam się jak przed rokiem. Wszyscy w zgodzie i razem. Przyjmowałam życzenia urodzinowe kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. To był Łukasz. Od razu zabrałam go do swojego pokoju. Wiedziałam, że teraz muszę go o wszystkim poinformować

- muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam
- mogę zacząć? - zapytał – wiem, że to ty jesteś dziewczyną do tego masz urodziny, ale kiedy ty zaczniesz to moje serce zmięknie i znowu nie powiem tego co miałem powiedzieć
- jasne. Mów pierwszy
- dziękuję. Nie wiem od czego zacząć więc powiem wprost. Wiem, że to może i nie najlepszy moment, ale....to koniec – zatkało mnie. Powiedział mi to samo co ja miałam mu do powiedzenia – teraz ty mów
- chciałam ci powiedzieć dokładnie to samo, bo...bo ja wyjeżdżam
- wyjeżdżasz?
- tak. Wyprowadzam się
- mogę zadać tylko jedno pytanie?
- jasne
- na wakacjach kogoś poznałaś i ten ktoś nie jest ci obojętny. Prawda?
- poniekąd tak. Przepraszam
- nie masz za co mnie przepraszać. Jestem tylko ciekaw kto skrzywdził cię do tego stopnia, że aż tak się zmieniłaś
- nikt mnie nie skrzywdził. To ja kogoś skrzywdziłam i teraz chcę to wszystko naprawić

Pożegnałam się z nim i dokończyłam pakowanie. O 14 byłam już gotowa do opuszczenia rodzinnego gniazda. Tak, ja gotowa, a rodzice jeszcze nic nie wiedzą. Gdy tak zbierałam myśli mama zawołam mnie na obiad.

- dzisiaj twoje urodziny, a ty znowu zaszyłaś się w tym twoim kąciku – powiedział tata
- daj jej spokój – wystąpiła w mojej obronie mama – kochanie co chcesz dzisiaj robić? - zwróciła się do mnie
- mam już plany na dzisiaj
- jakie? - Zainteresował się mój starszy braciszek, a ja poszłam na górę. Po chwili zeszłam z walizkami
- co to ma znaczyć? - oburzył się tata
- nie chcę być już waszym ciężarem
- przecież nie jesteś – zaprotestowała mama
- odwieziesz mnie na lotnisko? - zwróciłam się do brata
- oczywiście

Opuściłam dom w którym spędziłam 18 lat mojego życia i wsiadłam do samochodu. W drodze na lotnisko wstąpiliśmy jeszcze do domu Ewy. Niestety nie zastaliśmy jej.

- powiesz mi gdzie i dlaczego się wyprowadzasz? - zapytał Przemek
- tak, ale obiecaj, że nikomu nie powiesz
- każde rodzeństwo ma jakieś tajemnice

Z Przemkiem zawsze miałam dosyć dobry kontakt, byłam pewna, że dotrzyma słowa i nikomu nie powie. Opowiedziałam mu całą historię z Maćkiem, ucieczkę z domu, wakacje oraz to co działo się w moim życiu po powrocie z Rodos. Był zaskoczony i trochę się o mnie martwił. Po chwili dojechaliśmy na lotnisko. Gdy czekałam na moją kolej do odprawy bagażowej ktoś mnie zaczepił.

- Ewa! Co ty tutaj robisz?!
- no chyba nie myślałaś, że pozwolę ci wyjechać bez pożegnania?
- skąd wiedziałaś, że wybiorę kopertę?
- za dobrze cię znam. Wiem, że jesteś ciekawska i zawsze dotrzymujesz słowa
- dziękuję
- podziękujesz jak się wszystko ułoży, a teraz zmykaj bo się spóźnisz

Lot minął szybko. Zdecydowanie za szybko. Chciałam sobie jeszcze wiele żeby poukładać i głowie, ale nie zdążyłam. Ostatnią deską ratunku były korki, ale jak nazłość też ich nie zastałam. Podjechałam pod jego dom. Bałam się wysiąść więc tylko uchyliłam okno i wtedy usłyszałam jego głos

- tato nie mam teraz czasu. Taksówka już podjechała. Dawno jej nie widziałam i strasznie tęsknię - w moich oczach pojawiły się łzy. Czyli jednak kogoś ma

Siedziałam tak jeszcze chwilę. Widziałam jak żegna się ze swoją mamą. Rozmawiali o czymś, ale nie słyszałam o czym. Postanowiłam wyjść z taksówki, ale chyba za głośno trzasnęłam drzwiami, bo się odwrócił. Teraz patrzył na mnie. Z jego miny nie dało się nic wyczytać więc obawiałam się najgorszego. Kiedy chciałam już z powrotem wsiąść do taksówki podbiegł do mnie i pocałował.

- tęskniłem – powiedział mi do ucha

Przywitałam się z jego mamą. W salonie siedział pan Jurgen

- no synu to mnie pozytywnie zaskoczyłeś
- dlaczego?
- zawsze wiedziałem, że jeżeli na czymś ci zależy to potrafisz to szybko załatwić, ale nie wiedziałem, że podróż do Wrocławia, namowa ukochanej na przeprowadzkę do Dortmundu i powrót jest możliwe w mniej niż 3 minuty. Jak widać jeszcze mało wiem o życiu

Po krótkiej rozmowie z jego rodzicami poszliśmy go jego pokoju. Od razu po przekroczeniu progu zaczęliśmy się całować. Przerwał nam dźwięk wiadomości, która przyszła na mój telefon. Zdziwiłam się, że to SMS od Łukasza


Mam nadzieję, że już wszystko sobie wyjaśniliście i jest między wami dobrze. Trzymam za was kciuki.

- Kto to? - zapytał Mario
- Łukasz
- Piszczek?
- nie. Powinieneś wiedzieć kim jest dla mnie Łukasz. Kiedy wróciłam z Rodos miałam strasznego doła. Łukasz starał się mnie pocieszać więc tak jakiś wyszło, że się z nim związałam. Dzisiaj rano się rozstaliśmy, bo....uświadomiłam sobie, że kocham tylko Ciebie
- też cię kocham

Pierwszy raz od kilku długich tygodni poczułam się kochana.

wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 30

To już ponad  miesiąc od kiedy wróciliśmy z Rodos. Pierwsze dni były naprawdę ciężkie. Ciągle o nim myślę i nie mogę zapomnieć. Znalazłam nowego chłopaka, Łukasza. Niby do kocham, ale...No właśnie nie jest Mario. Czasami czuję, że traktuję go jak zabawkę. Kogoś dzięki komu próbuję zapomnieć o swojej prawdziwej miłości. Po raz kolejny zaczynam spotykać się z przyjacielem, po raz kolejny krzywdzę kogoś na kim mi zależy. Dlaczego to robię? Sama nie wiem. Przez ten ostatni miesiąc strasznie się zmieniłam. Sama siebie już nie poznaję. Jakieś głupie wyskoki, alkohol, papierosy, imprezy, policja, a potem wracam do domu. Zamykam się w swoich czterech ścianach jakby nigdy nic się nie stało. Z Ewką też straciłam kontakt. Nie wiem gdzie jest, co robi, jak się czuje. Jeszcze niedawno nie do pomyślenia. Rodzice coraz częściej kłócą się z mojego powodu. Sama ze sobą już nie wytrzymuję. Wzięłam laptop, położyłam się na łóżku włączyłam jedyne zdjęcie jakie mam razem z Mario. Na uszy założyłam słuchawki, aby nie słyszeć jak moi rodzice się kłócą, znowu się kłócą. Po policzkach zaczęły spływać kolejne łzy. Mam tego dość. Już nigdy nie będę szczęśliwa. Wzięłam do ręki tabletki. Zastanawiałam się czy śmierć jest dobrym wyjściem. Jak na razie wydaje się jedynym sensownym. Siedziałam tak zastanawiając się i kiedy byłam już gotowa skończyć ze sobą ktoś wszedł do mojego pokoju.

- puka się! – krzyknęłam
- pukałam, ale się nie odzywałaś – no tak przecież miałam słuchawki na uszach
- przepraszam
- co to? - złapała mnie za rękę w której trzymałam tabletki – chyba nie chciałaś...
- a widzisz jakieś inne wyjście? Ranię wszystkich: Ciebie, Łukasza, rodziców
- zranisz nas jeszcze bardziej jak odbierzesz sobie życie
- nie!
- chcesz to zrobić?
- tak – uderzyła mnie w policzek
- jesteś cholerną egoistką! Jest ci źle więc chcesz ze sobą skończyć? Nie patrzysz na to się wtedy poczuję ja, Łukasz, Twoi rodzice i reszta znajomych?! A co z jutrzejszym dniem? Odkąd pamiętam twoje osiemnaste urodziny miały być idealne. Od pół roku chodziłaś z telefonem przy uchu i pilnowałaś by wszystko było dopięte na ostatni guzik.
- odwołałam
- aaa...odwołałaś.
- nie mam ochoty się bawić, najlepiej byłoby gdybym jutrzejszego dnia nie dożyła
- co ty gadasz? Nigdy nie rozumiałaś samobójców, a teraz...
- teraz moim największym marzeniem jest do nich dołączyć - dokończyłam
- nie rób tego wszyscy się bardzo kochamy, szczególnie Łukasz
- taaa Łukasz...go krzywdzę najbardziej
- może czas to zakończyć?
- masz rację – otworzyłam pudełko z tabletkami, ale Ewka od razu wyrwała mi je z ręki
- nie mówię o życiu tylko o Łukaszu – powiedziała po czym wyjęła z torebki białą kopertę i dała mi ją do ręki
- co to?
- prezent na twoje osiemnaste urodziny. - do drugiej ręki dała mi tabletki – zrobisz co będziesz chciała. - pocałowała mnie w czoło i wyszła 

Dobrych kilka godzin rozmyślałam nad tym co zrobić. Raz byłam bliska otworzeniu koperty chwilę później już otwierałam pudełko z tabletkami. Nie miałam pojęcia co zrobić więc postanowiłam przespać się z tym wszystkim i rano podjąć decyzję.

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 29

Całą noc nie spałam. Rozmyślałam jak to wszystko naprawić. Wiedziałam, że bardzo go zraniłam i on nie będzie chciał się znowu ze mną wiązać, ale może przynajmniej zostaniemy przyjaciółmi. Z rozmyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi. Wiedziałam, że będzie to sprzątaczka lub Ewka. Zwlekłam się z łóżka i poszłam otworzyć. Miłe zaskoczenie. To Mario.

- hej. Będziesz tutaj tak cały dzień siedziała czy w koń... - przerwał – płakałaś? – spuściłam głowę, a on wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi – ejj... co jest ?– zapytał z troską, ja znowu się rozpłakałam – nie płacz. Co się stało?
- co się stało?! Mario do cholery ja cię kocham, a tak skrzywdziłam! Wszystko zniszczyłam!
- nic nie zniszczyłaś, widocznie tak miało być. - przytulił mnie – kocham cię – pocałował mnie i wyszedł. Gdy się ocknęłam pobiegłam za nim
- czy to znaczyło, że my...
- jesteśmy przyjaciółmi – przerwał
- ale...
- ten pocałunek był naszym ostatnim – po raz kolejny mi przerwał i odszedł zostawiając mnie samą na środku korytarza.

Wróciłam do pokoju rzuciłam się na łóżko i płakałam. To nie tak miało wyglądać. Po chwili dołączyła do mnie Ewka. Opowiedziałam jej o wszystkim. O pierścionku i naszej rozmowie sprzed kilku minut. On nie ma do mnie żalu. Kocha mnie, ale nie chce ze mną być. Dlaczego? Przecież oboje się kochamy. Muszę o to wszystko walczyć. Nie wyobrażam sobie dalszego życia bez niego. Siedziałyśmy tak i rozmawialiśmy. Przerwało nam pukanie do drzwi.

- kto tam? - zapytała Ewka
- to my – cholera, tylko nie to, tylko nie rodzice. Szybko pobiegłam do łazienki, żeby tylko nie widzieli tego, że płaczę
- proszę, wchodźcie. Co was do nas sprowadza?
- Gdzie Oliwia? Musimy wam coś powiedzieć
- bierze kąpiel
- zaczekamy.
- nie ma takiej potrzeby dopiero co tam poszła. Prędko nie wyjedzie.
- no dobrze nie mamy czasu
- coś się stało
- nie...albo tak. Musimy wracać do Polski. Jakieś problemy w firmie. Dzisiaj o 18 wyjeżdżamy z hotelu. - powiedział pan Krzysztof po czym usłyszałam trzask drzwi. Domyśliłam się, że rodzice opuścili nasz pokój.
- jak to już wyjeżdżamy? Co z Mario? Co z nami? - wyszłam z łazienki i po raz kolejny zaczęłam płakać
- ej nie przejmuj się wszystko się jeszcze ułoży – przytuliła mnie

Udałyśmy się do pokoju Reusa po rzeczy Ewki. Na szczęście nie nikogo tam nie było. Spakowałyśmy wszystkie jej rzeczy. Potem wróciłyśmy do mojego pokoju i spakowałyśmy moją walizkę. O 17 byłyśmy gotowe opuścić hotel. Upewniłyśmy się czy wszystko zabrałyśmy. Wzięłam klucze. Ewa była już z walizkami na korytarzu, ja stanęłam na progu po raz ostatni spoglądając na miejsce w którym spędziłam najlepsze chwile swojego życia. Czułam jak do oczu napływają mi łzy. To już koniec. Czekało mnie już tylko pożegnanie z chłopakami. Najtrudniejsze pożegnanie w moim życiu. Nigdy już ich nie zobaczę. Chyba, że w telewizji, ale to się nie liczy. Nie przytulę telewizora. Wzięłyśmy swoje bagaże i poszłyśmy to jego pokoju. Nie maiłam na to ochoty, ale moja najukochańsza przyjaciółka przekonała mnie do tego. Gdy byliśmy już pod ich apartamentem nie chciałam tam wejść. Jednak Ewa mnie do tego zmusiła. Zapukała, a drzwi otworzył uśmiechnięty Marco.

- ooo...no proszę kto nas odwiedził. Widzę, że z walizkami. Wracasz do mnie? Wiedziałem, że długo nie wytrzymasz z tą przyjaciółką od siedmiu boleści
- Marco przestań. Ja wracam, ale nie do ciebie tylko a do Polski, a ta przyjaciółka od siedmiu boleści jest ze mną – po minie Reusa widziałam, że poczuł się niezręcznie i nie wiedział co powiedzieć. Blondyn wpuścił nas do środka. W oczy rzucił mi się Mario, który leżał na łóżku zajadał się chrupkami i oglądał jakiś program. Od razu poczułam jak łzy spływają mi po policzku. Jeszcze kilka dni temu leżałam tak z nim.
- zaczekajcie idę po resztę chłopaków – siedzieliśmy z ciszy nikt się nie odezwał.

Po 5 minutach po pokoju wparowali Mo i Sven z pretensjami, że wyjeżdżamy. Siedzieliśmy tak dobre pół godziny. Siedzieliśmy i gadaliśmy. To znaczy Ewka, Marco, Sven i Moritz nie mogli się nagadać, a ja i Mario siedzieliśmy cichutko patrząc na siebie. No i nadszedł ten moment którego bałam się najbardziej. Tylko że on nie miał tak wyglądać. Miał być innego dnia i przede wszystkim w innej atmosferze. Pożegnałam się już z Leitnerem i Benderem oboje przytulili mnie najmocniej jak tylko mogli nawet Reus, który od jakiegoś czasu mnie nienawidzi. Zastał już tylko on. Nie wiedziałam jak mam się z nim pożegnać. Podeszłam do niego i podałam mu rękę. On się tylko uśmiechną, mocno przytulił i pocałował w czoło.

- kocham cię – szepnął mi do ucha
- ja ciebie też – odpowiedziałam i wyszłam z pokoju. Szłam korytarzem. Usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwróciłam się. To Mario. Spojrzałam na Ewkę. Jej mina mówiła, że mam zaczekać.
- proszę to dla ciebie. Żebyś nigdy o mnie nie zapomniała – wręczył mi pudełko. Podobne do tego, w którym ostatniej nocy był pierścionek.
- już mówiłam, że nie mogę tego przyjąć
- otwórz, a tyle nie gadaj

Niepewnie otworzyłam pudełko. W środku były kolczyki. Te same, które tamtego dnia oglądałam u jubilera. Po raz kolejny poczułam jak po policzkach spływają mi łzy. Podniosłam głowę, aby mu podziękować, już go nie było. Wołałam, ale się nie odzywał, założyłam okulary i wróciłam do Ewki. O nic nie pytała, nic nie mówiła. Wiedziała, że to dla mnie trudne. Jest kochana.


niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 28

Obudziłam się, a w pokoju nikogo nie było. Domyśliłam się, że albo są w którymś pokoju chłopaków, albo na plaży. Ubrałam się i poszłam najpierw po pokoju Mo i Svena. Tam jednak nikogo nie było więc udałam się do pokoju obok. Drzwi były uchylone. Chciałam wejść ale usłyszałam rozmowę Ewki z Mario.

- dlaczego ona nie chce przedstawić mnie swoim rodzicom?
- zrozum ją. Jest na ich utrzymaniu. Oni nie zaakceptują wszego związku. Takim sposobem straci i ciebie i najbliższą rodzinę
- nie straci mnie. Ja zawsze przy niej będę
- zawsze przy niej będziesz...moim zdaniem Wrocław i Dortmund są trochę daleko od siebie
- ona przeprowadzi się do mnie!
- nie Mario. Nie przeprowadzi się.
- dlaczego? Jesteśmy razem, kochamy się, stać mnie żeby utrzymać ją, mnie, a potem nasze dzieci
- wiem, ale...
- nie ma żadnego ale! - przerwał jej
- zrozum, że nie zamieszka. Jest za młoda, jest za bardzo związana z rodziną, żeby tak po prostu teraz wyprowadzić się do innego kraju – po tych słowach weszłam do pokoju
- hej. O czym tak gadacie?
- o niczym ważnym – odpowiedzieli
- co dzisiaj robimy?
- może dzisiaj pójdziemy na skutery? - zaproponował Goetze

Poszliśmy na plażę, po drodze zabierając z basenu Reusa, Leitnera i Bendera. Świetnie bawiliśmy się. Nawet nie wiem kiedy przeleciało te kilka godzin. Nie wyobrażam sobie, że za kilka dni to wszystko się skończy i będę musiała wrócić do szarej rzeczywistości, zatłoczonych ulic Wrocławia, pogody, która nie zawsze jest rewelacyjna. Za kilka dni wrócę do domu, rodzice znowu wyjadą na jakąś służbową podróż, a ja znowu zastanę sama. Chociaż nie, zostanie jeszcze Marta i Ewka, która pewnie całe dnie będzie spędzała u mnie zapominając gdzie mieszka i jak wyglądają jej rodzice. Z jednej strony chcę już wrócić do domu. Strasznie tęsknię za dziadkiem i babcią oraz za tymi wszystkimi wujkami i ciotkami. Z drugiej strony jest Mario. Nie chcę się z nim rozstawać. Chcę zostać tu, z nim. Szłam z nim za rękę. Zauważyłam tatę.

- chodź stąd! - powiedziałam szybko ciągnąc go za sobą
- dlaczego?
- tam jest mój tata
- to dobrze. Przedstawisz mnie
- nie ma takiej opcji
- a niby dlaczego?
- bo on nie zaakceptuje naszego związku
- aha...nie zaakceptuje. Może ty po prostu się mnie wstydzisz, albo mnie nie kochasz
- co ty gadasz?! - krzyknęłam wściekła
- to dlaczego nie chcesz żeby mnie poznali?
- wiesz co...- zamyśliłam się – masz rację nie kocham cię!
- nie wierzę Ci. Widać, że jesteś zakochana
- może nie w tobie...
- w takim razie w kim? - obok nas przechodził akurat Patryk pociągnęłam go za rękę i pocałowałam
- go kocham, nie ciebie – powiedziałam, a on nic nie odpowiedział tylko odszedł.

Co ja zrobiłam? Przecież go kocham. Ku mojemu nieszczęściu tata widział jak całowałam się z Patrykiem. Oczywiście nie odpuścił i wszystkim musiałam przedstawić mojego nowego „chłopaka”. On sam nie wiedział co się dzieje. Na szczęście jest na tyle inteligentny i nic nie powiedział o tym że nie jesteśmy razem. Wiedziałam, że muszę mu wszystko wytłumaczyć. Zaprosiłam go do mojego pokoju. Niestety nie był to najlepszy pomysł i czas. W apartamencie spotkałam Ewkę i Marco. Oboje byli wściekli. Przekroczyłam próg. Okazało się że jest tam też Mario, który właśnie pakował swoje rzeczy.

- coś ty narobiła?! I co on tutaj robi?! - krzyknęła po polsku Ewa
- przepraszam
- przepraszam? Rozwalasz życie nie tylko swoje, ranisz fantastycznego faceta, niszczysz wszystkim wakacje, spotykasz się z kimś z kim się nawet nie lubisz. I mówisz przepraszam? Jeszcze niewłaściwej osobie! - nie wiedziałam co powiedzieć. Ona ma rację. Popatrzyłam na Reusa. Nigdy nie widziałam go tak wściekłego. Myślałam, że zaraz mi przywali
- moglibyście zostawić nas samych? - poprosiłam. Posłuchali mnie i opuścili pokój. Zostałam z nim sama – przepraszam, zostań tutaj.
- po co? Już nie jesteśmy razem.
- jak to nie?
- nasz teraz nowego chłopaka. - powiedział ze smutkiem
- to nie tak. Wszystko Ci wytłumaczę
- co mi wytłumaczysz? To, że mnie nie kochasz? To, że leciałaś na kasę? To, że kochasz kogoś innego? Po co tu przyjeżdżałem? Straciłem tylko czas, zawiodłem się i straciłem cię. Gdyby nie to wszystko dalej byśmy się przyjaźnili, a teraz...
- to nie tak. Wiem, że źle zrobiłam. Rozumiem, że nie chcesz mnie znać i wiem, że już nigdy nie będziemy razem. Proszę cię przynajmniej o to żeby między nami było tak tak kiedyś. - on nic nie odpowiedział tylko mnie przytulił, zabrał swoje rzeczy i wyszedł.

Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Po chwili przyszła Ewa usiadła obok mnie i mocno przytuliła. Lepszej przyjaciółki nie można sobie wymarzyć. Nieważne co zrobię, ile osób skrzywdzę ona zawsze będzie przy mnie i będzie mnie wspierać. Po kilkudziesięciu minutach milczenia,opowiedziałam jej wszystko, powiedziałam co czuję i myślę. Ona postanowiła mi pomóc i wszystko wyjaśnić Patrykowi. Byłam jej wdzięczna za to. Nie wiem czy na jej miejscu postąpiłabym tak samo. Po godzinie wróciła. Było już dosyć późno poszłam więc do łazienki by wziąć prysznic. Leżałam w łóżku...sama. Jeszcze wczoraj był tu Mario, wcześniej Ewka, a teraz jestem tu sama. Nie mogłam zasnąć. Wstałam by napić się czegoś napić. Nalewając wodę do szklanki zauważyłam jakieś pudełko. Odłożyłam szklankę, wzięłam je do ręki i otworzyłam. W środku był pierścionek. Po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Na stoliku leżała jakaś koperta wzięłam ją do ręki i otworzyłam.

„Kilka tygodni temu dostałem go od mamy. Powiedziała, że mam go dać wyjątkowej kobiecie. Postanowiłam dać go tobie. Wiem, nie jesteśmy już razem, ale jesteś wyjątkowa. Przez te kilka dni byłem z tobą naprawdę szczęśliwy. Proszę zatrzymaj go. Kocham Cię

Mario”

Nie wiedziałam co zrobić. Ubrałam buty, wzięłam pierścionek i poszłam do pokoju 410. Drzwi otworzył mi mój ukochany. Rzuciłam się mu na szyję i pocałowałam. On mnie odepchnął.

- co robisz? Nie jesteśmy już razem
- masz rację. Przepraszam.
- po co przyszłaś?
- podziękować i oddać ci pierścionek
- to co napisałem to prawda i chcę żebyś go zatrzymała
- ale ja nie mogę... – położyłam go na stoliku i wyszłam


Wróciłam to pokoju usiadłam na balkonie i zaczęłam płakać. Wszystko zniszczyłam. Miłość, przyjaźń, zaufanie, szczęście...Jak można tak skrzywdzić osobę, którą tak mocno się kocha? Wiele się nasłuchałam opowiadań jacy to sławni ludzie są samolubni i egoistyczni. Znam tylko jedną taką osobę i o dziwo nie jest ona sławna. To ja. W stosunku do Mario zachowałam się właśnie tak jak moi rodzice opowiadają. Muszę wszystko naprawić. Tylko jak? On mnie nienawidzi. Mówi, że jesteśmy przyjaciółmi, ale ja wiem, że to nie prawda. Ewka ma rację tym co zrobiłam rozwaliłam życie nie tylko swoje, zraniłam fantastycznego chłopaka, zepsułam wszystkim wakacje.

______________________________________________________________________

Dziękujemy za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem ;** Nawet nie wiecie ile to dla nas znaczy. Dziękujemy <33

sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 27


O godzinie 9.00 zadzwonił budzik. Otworzyłam oczy. Mario nie było obok mnie. Wstałam z łóżka. Okazało się, że jest na balkonie. Powiedziałam mu o naszych dzisiejszych planach. Powiedział, że dzisiaj jedzie z nami. Nie mogłam mu odmówić. Poszłam się ubrać. Razem zaszliśmy na śniadanie, a potem poszliśmy do recepcji. Tam na kanapie siedziała już Ewka i chłopaki z bananami na twarzy.
- gdzie wy się wybieracie? - zapytałam
- jedziemy z wami – powiedzieli równo
- chyba śnicie
- a to niby czemu Mario może jechać, a my nie?
- bo tak
- daj spokój niech jadą – powiedziała Ewka
- ty się na to zgodziłaś?
- tak ładnie prosili, że nie mogłam im odmówić
- no dobra – piłkarze od razu się uśmiechnęli – ale nie zmieścimy się do jednej taksówki
- to my pojedziemy za wami
- niech wam będzie

Ze mną taksówką jechali Mario i Ewka. Drugą natomiast Marco, Mo i Sven. Po około godzinie jazdy wysiedliśmy z auta i udaliśmy się na zwiedzanie. Okazało się, że budynek, który mieliśmy zwiedzać jest dosyć daleko. Ja i moja przyjaciółka lubimy długie spacery, ale chłopakom chyba nie przypadło to do gustu. Całą drogę narzekali, że daleko i gorąca. Ale co my możemy im na to poradzić? Sami chcieli, nikt ich to jego nie zmuszał. Jednak patrząc na to jak się męczą nie miałam siły się nad nimi znęcać. Wzięłam taksówkę i wróciliśmy do hotelu.

- jak dobrze. Nareszcie w hotelu – powiedzieli i wszyscy czterej rzucili się na moje łóżko
- i wy niby jesteście piłkarzami?
- a co?
- jaką wy macie kondycje? Nie umiecie kilka metrów przejść.
- jesteśmy piłkarzami na urlopie
- a to przepraszam. A możesz mi wytłumaczyć różnicę między piłkarzem, a piłkarzem na urlopie? - jednak żaden z nich mi nie odpowiedział. Wszyscy już smacznie spali. Nie ma co tak siedzieć i patrzeć jak kochani piłkarze na urlopie śpią. Ubrałyśmy się, ale gdy wchodziłyśmy z pokoju Ewce zadzwoniła komórka budząc przy tym chłopaków.

- najpierw wykończą ludzi i potem nie dadzą się wysłać – powiedział zaspany Moritz
- co wyście się tak wystroiły? - zauważył Sven
- idziemy na imprezę
- idziemy z wami – wyskoczył z łóżka Marco
- podobno jesteście zmęczeni
- byliśmy. Teraz już jesteśmy wypoczęci i gotowi na imprezowanie

Nie wiedziałam, że ubieranie się w tak szybkim tempie jest możliwe. Kiedy chłopcy przygotowywali się do wyjścia ja i moja przyjaciółka poszłyśmy do rodziców by poinformować ich o tym, że wychodzimy na miasto. Nie chciałam iść mówić im o naszych planach. Byłam pewna, że nie pozwolą nam wyjść. Mało tego, że zakażą nam wyjść to jeszcze co chwila sprawdzaliby czy leżymy w łóżku, a przecież ja z wiadomych przyczyn nie mogłam pozwolić na coś takiego. Ku mojemu zaskoczeniu nie mieli nic przeciwko temu. Wyszłyśmy przed hotel gdzie czekali już na nas piłkarze. Świetnie się bawiliśmy. Gdy poszliśmy do baru zadzwonił mój telefon. Okazało się, że to tata. Szybko wzięliśmy taksówkę i wróciliśmy do hotelu. Przed wejściem czekali na nas rodzice. Wszyscy wysiedliśmy z taksówki jakby normalne było spędzanie czasu z gwiazdami bundesligii.

- co oni z wami robią?! - zapytał, a raczej krzyknął tata
- spotkałyśmy ich przed klubem. Okazało się, że oni jadą to tego samego hotelu co my więc przyjechaliśmy razem. A coś z nimi nie tak?
- czy ty wiesz kim oni są?
- tak. Są Niemcami
- nie żartuj
- nie żartuję
- dobra już idźcie do pokoju – powiedział i dał mi buziaka w policzek

Poszłyśmy do naszego pokoju. Po jakieś godzinie Ewka poszła do pokoju 410, a Mario wrócił do mnie.

- i jak? - zapytał Goetze wchodząc do pokoju
- co jak?
- co powiedział twój tata?
- nic
- jak to nic. Zobaczył nas razem i nic nie powiedział mimo tego, że mnie nie lubi?
- nie może Cię nie lubić skoro Cię nie zna
- to co robimy?
- jak to co? Idziemy spać. Jestem padnięta. Wykończyliście mnie dzisiaj.
- czy ty przypadkiem nie trenujesz karate?
- a co?
- i jaką ty masz kondycję. Trochę potańczyć nie możesz.
- jestem karateczką na urlopie.

Po kilkunastu minutach nalegania, zgodziłam się na krótki spacer. Chodziliśmy po parku trzymając się za ręce. Gdy wróciliśmy do pokoju od razu udałam się pod prysznic. Kiedy wyszłam z łazienki Mario już spał. Położyłam się obok niego jednak nie mogłam zasnąć. Wyszłam więc na taras i zaczęłam rozmyślać. Z jednej strony bardzo chciałam, żeby rodzice poznali mojego ukochanego, ale z drugiej bałam się, że go nie zaakceptują. Bałam się, że zabronią kontaktowania mi się z nim. W sumie to nie ma różnicy. Jeśli zabronią mi spotykać się z nim to będzie idealnie taka sama sytuacja jak wtedy kiedy nie powiedziałabym im. Wiedziałam, że prędzej czy późnej oni o wszystkim się dowiedzą. Nie wiem tylko jak im to powiedzieć. Może lepiej będzie jeśli dowiedzą się przypadkiem lub z gazet. Długo tak siedziałam i nad tym rozmyślałam. Chciałam już wracać do pokoju, ale w drzwiach stał Mario.

- długo tu tak stoisz? - zapytałam
- nie wiem. Dlaczego nie śpisz?
- bo nie mogłam zasnąć
- ja też nie. Nad czym tak rozmyślałaś?
- nad przyszłością
- myślałem, że mamy już ją zaplanowaną
- nie mogę się tak po prostu wyprowadzić. Co powiedzą moi rodzice? Przecież powinni wiedzieć do kogo się wyprowadzam
- z nimi nie będzie problemu
- jak to nie będzie? Mam po raz kolejny uciec z domu? Nie mówią dokąd i pod czyi dach?
- przecież oni już wiedzą, że jesteśmy razem – spuściłam głowę – nie powiedziałaś im?! Dlaczego?
- tak wyszło
- tak wyszło? Widzę, że nie chcesz, żeby oni mnie poznali. Wstydzisz się mnie?
- nie!
- do dlaczego oni mnie jeszcze nie poznali?
- Mario to nie tak, że się ciebie wstydzę. Jesteś super facetem
- to czemu nie chcesz mnie przedstawić rodzicom?
- bo się boję!

Goetze już nic nie powiedziała tylko z całej siły mnie przytulił.